środa, 31 października 2012

16. Adiós! :(

W dość nieciekawym humorze snułam się po uliczkach Barcelony Z wciśniętymi w uszy słuchawkami kopałam Bogu ducha winny kamień, który raz po raz odlatywał na pewną odległość po kontakcie z moim butem. Kiedy przechodziłam przez park, w którym uświadomiłam sobie, że powinnam spróbować związać się z Thiago, poczułam się jeszcze gorzej. Głośno wzdychając usiadłam na jednej z ławek i mocno odchylając głowę do tyłu patrzyłam w niebo.
-Co robis?- kiedy obróciłam głowę dostrzegłam na oko pięcioletniego chłopca.
-Nic ciekawego, a Ty?
-Odpocywam- odpowiedział i uśmiechnął się, błyskając przy okazji pustym miejscem po jedynce.
-A gdzie jest Twoja mama?- rozejrzałam się dokoła.
-Tam siedzi- wskazał paluszkiem na kobietę czytającą jakieś czasopismo.
-Masz braciszka czy siostrzyczkę?- spytałam, zauważywszy głęboki wózek stojący koło brunetki.
-Siostsycke- skrzywił się, wywołując u mnie atak śmiechu. Po chwili spojrzał na mnie jednak zdziwionym wzrokiem- najwyraźniej zaskoczyło go moje rozbawienie.
-Nie podoba Ci się?- próbowałam się uspokoić i przybrać w miarę poważny ton głosu.
-Ona tylko śpi i płace. Nie rozmawia ze mną ani nic- mówił, machając bezwiednie nóżkami, które nie dosięgały ziemi.
-Jest jeszcze malutka, wiesz? Za jakiś czas urośnie, nauczy się mówić i z pewnością będzie się z Tobą bawić samochodami albo kopać piłkę- uśmiechnęłam się ciepło w stronę malca.-Jesteś teraz starszym bratem, musisz o nią dbać i jej pilnować- rzuciłam moralizatorsko.-Kiedy mała trochę podrośnie, będzie chciała być taka jak Ty- wskazałam palcem na nowego znajomego.- Będzie Cię naśladować, dlatego musisz być grzeczny- pogroziłam mu żartobliwie palcem.
-Zawse jestem gzecny- wyprostował się.-Naprawdę!
-Bardzo się cieszę. Mamusia Cię chyba szuka, lepiej już do niej pójdź- powiedziałam, kiedy zauważyłam że kobieta rozgląda się za malcem wyraźnie zaniepokojona.
-Dobze- zsunął się z ławki.-Widziałaś jak skocyłem?- spytał dumnie.
-Widziałam, świetny skok! Jesteś w tym mistrzem- machając odprowadziłam malca wzrokiem, aż do momentu w którym wpadł w ramiona swojej rodzicielki. Chwycił się rączką wózka i we troje pomaszerowali w stronę wyjścia z parku.


Dzwonek do drzwi wytrącił mnie z transu, w który wpadłam ścierając stół. Przesuwałam dłonią od lewej do prawej, myślami będąc w zupełnie innej przestrzeni. Nadal mentalnie na równoległym świecie odkluczyłam drzwi i wpuściłam Thiago, przybierając wesoły wyraz twarzy.
-Hej- pocałował mnie na powitanie.
-Cześć, wejdź- zaprosiłam gościa do środka odwracając się na pięcie z zamiarem zniknięcia za kuchennymi drzwiami.
-Nie tak szybko- piłkarz pociągnął mnie za rękę, wytrącając z niej przy okazji mokrą ścierkę. Zauważył to, jednak zupełnie zignorował.-Chodź- posadził mnie sobie na kolanach, przodem do niego.-Mel, kochanie. Co się dzieje?- spojrzał na mnie troskliwym, a jednocześnie kontrolującym wzrokiem.
-Nic- cmoknęłam go w nos próbując odwrócić uwagę mężczyzny.
-A tak naprawdę?- Alcántara nie pozwolił jednak zamydlić sobie oczu, nadal oczekując bardziej rozbudowanej odpowiedzi.
-Oj nic, nie przejmuj się. Niedługo mi przejdzie, mam gorszy humor i tyle-wzruszyłam ramionami.- Zajmijmy się lepiej czymś przyjemniejszym- zbliżyłam się do Thiago i wodząc dłońmi po szyi '11' pocałowałam go zachłannie.
-Może masz rację- zamruczał.-Wrócimy do tej rozmowy-szepnął układając mnie delikatnie na kanapie, przy okazji obsypując pocałunkami policzki, szyję i ramiona.
-Zostaniesz na noc?- mruknęłam leżąc wtulona w lubego, nasłuchując bicia jego serca.
-W zasadzie już mamy noc- zaśmiał się wskazując mi palcem zegarek.
-Skoczę pod prysznic, zaraz wracam- cmoknąwszy piłkarza w usta po raz ostatni, pognałam do łazienki. Niedługo później moje miejsce zajął Thiago, a kiedy upłynęło kolejne kilkanaście minut ponownie znaleźliśmy się oboje w pozycji leżącej.-Kilkaset kanałów, a w telewizji nic ciekawego- mruknęłam zdegustowana, wciskając czerwony przycisk na pilocie.
-Może to i lepiej? Lubię sobie pogadać w nocy, wiesz? Ta pora ma to do siebie, że ludzie robią się bardziej otwarci- szepnął. Uniosłam się na łokciach, nieświadomie wbijając jeden z nich między żebra piłkarza.
-Ups, przepraszam!- rzuciłam szybko, kiedy Alcántara syknął z bólu. Po chwili przypomniałam sobie jednak po co wykonałam ten ruch, przyglądając się '11' z uwagą.-Takich słów spodziewałabym się raczej z ust kobiety, a nie Twoich- uśmiechnęłam się.-Nie wiedziałam, że jesteś taki wrażliwy!
-To źle?
-Wręcz przeciwnie- ponownie ułożyłam głowę na klatce piersiowej mężczyzny.-Co jeszcze sprawia Ci przyjemność? Prócz piłki nożnej, oczywiście.
-Przebywanie z Tobą- rzucił od razu.
-A tak bez słodzenia?- chichrałam się.
-Mówię jak jest, Kochana. Prócz tych dwóch rzeczy lubię jeszcze dobrze zjeść i podróżować. A Ty?
-W zasadzie podobnie. Chciałabym zwiedzić jak najwięcej miejsc i zostawić coś po sobie na tym świecie, nie pozwolić, żeby tak szybko o mnie zapomniano- mruknęłam.
-Ile chciałabyś mieć dzieci?- zdziwiłam się słysząc te słowa, jednak uznałam, że rozmawiamy czysto teoretycznie i po krótkim namyśle, odpowiedziałam, że troje albo czworo.-Tak dużo? Poważnie?- spytał z niedowierzaniem.
-Tak. Marzą mi się bliźnięta..-rozmarzyłam się.- I chciałabym najpierw mieć syna, żeby potem moja córka mogła mieć starszego brata- rzuciłam, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.-Kocham dzieci i może nawet w przyszłości zdecyduję się na adopcję.. Jak ta sprawa wygląda u Ciebie?
-Myślę, że chciałbym mieć dwoje dzieci. Syna i córkę. Kto wie jednak, jak to wszystko się potoczy- pocałował mnie gdzieś we włosy. Tej nocy wiele się o sobie dowiedzieliśmy. Podczas kiedy klatka piersiowa piłkarza rytmicznie unosiła się i opadała pod moją głową, ja raz jeszcze rozważałam każdą odpowiedź Thiago. Nie przypuszczałam, że jest tak wrażliwym i 'głębokim' facetem, nie doceniałam go. Cieszyłam się, że został u mnie i było nam dane tak szczerze porozmawiać. Przymknąwszy powieki, z szerokim uśmiechem na ustach próbowałam oczyścić swój umysł ze wszelkich myśli i oddać się w objęcia Morfeusza. O poranku błyskawicznie zerwałam się na równe nogi, kiedy moich uszu dotarł głośny huk.
-Przepraszam!- szepnął Alcántara rozmasowując sobie głowę.
-Co się stało?- nie potrafiłam ukryć rozbawienia.-Czemu już nie śpisz?- zerknąwszy na zegarek, ustaliłam że jest jeszcze wcześnie rano.
-O 9 mam trening, a muszę jeszcze pojechać do domu- wyjaśnił.-Schyliłem się po swoje buty i uderzyłem głową o stolik- skrzywił się.
-Bieeedaczek!- przytuliłam lubego.-Dobrze, że mnie obudziłeś, bo muszę iść na zajęcia. Nie chce mi się ale chyba nie mam wyjścia- zrobiłam smutną minę.
-O której kończysz?- spytał nie wypuszczając mnie z objęć.
-O 16:30- szepnęłam gdzieś pomiędzy całowaniem ust i policzków piłkarza.
-Muszę uciekać, ubierz się ciepło bo nieco się ochłodziło.
-Dobrze mamo- zaśmiałam się, po raz ostatni cmokając lubego na pożegnanie. W rytm latynoskich piosenek, puszczanych w radio tego poranka wykonywałam poranną toaletę, z kolei podczas kompletowania stroju na kolejny dzień na uczelni w tle pobrzmiewał Eminem. Klękając na  blacie, na który weszłam starając się dosięgnąć swojego kubka termalnego, modliłam się w duchu aby nie spaść. Najwyraźniej 'ktoś tam na górze' wysłuchał moich desperackich próśb, bo chwilę później,z gracją baletnicy zsunęłam się na podłogę bez większego problemu. W nieco lepszym humorze, kupiłam kilka owsianych ciasteczek w cukierni znajdującej się niedaleko uniwersytetu i z papierową torbą w dłoni wkroczyłam dumnie do auli.
-Coś Ty taka rozpromieniona?- na wstępnie spytała mnie rudowłosa.
-Ja?- zdziwiłam się.-Skądże znowu. Ciasteczko?- uśmiechnęłam się w stronę Juanity, dostrzegając przy tym jej badawczy wzrok.
-Chętnie- zaśmiała się, sięgając po przekąskę. W miarę możliwości przysłuchiwałyśmy się niesamowicie interesującemu wykładowi o historii hiszpańskiej literatury, od czasu do czasu wybuchając niepohamowanym śmiechem.
-Ups- zapadłam się w krzesełku przeszukując torebkę, kiedy głośna melodia oznajmiła dostarczenie wiadomości.-Zapomniałam wyciszyć!- syknęłam do rozbawionej przyjaciółki.


Jestem pod Twoją uczelnią :*


-Co on tu robi tak wcześnie?- spytałam Juanity.
-Skąd ja mam to wiedzieć?- zaśmiała się.
-Jest 14, powinnam jeszcze chwilę tu posiedzieć..- biłam się z myślami, przerzucając wzrok to na przyjaciółkę, to na wykładowcę.-Niech stracę- zgarnęłam notatki do torby, pożegnałam się z przyjaciółką i wymknęłam się tylnymi drzwiami, starając się narobić jak najmniej hałasu. Niestety, przekonana o tym, że wrota są wyposażone w spowalniacz, który zapobiega 'trzaskaniu' puściłam klamkę i przyspieszyłam kroku. Głośny huk uświadomił mi jednak, że moje wyobrażenie o uczelnianym wyposażeniu jest mylne.


Thiago stał oparty o maskę białego Audi. Ze skrzyżowanymi nogami i rękoma w kieszeniach wyglądał imponująco. Ciemne, przeciwsłoneczne okulary wsunięte na nos dodawały mu tajemniczości.
-Czemu zawdzięczam tak wczesną wizytę?- spytałam rozbawiona, witając się z Alcántarą.
-Postanowiłem Cię porwać. Masz coś przeciwko?- otworzył drzwi samochodu, gestem zapraszając mnie do środka.
-Co jeśli mam?- zaśmiałam się.
-To jest porwanie, więc w zasadzie nie masz nic do gadania- podrapał się po głowie, usadawiając się na fotelu kierowcy.-Teraz jedziemy do mnie, a potem muszę odwiedzić brata. Pojedziesz ze mną- stwierdził, nie pytając mnie nawet o zdanie.-Pójdziemy z nim na obiad, dobrze?
-Tym razem mam prawo wyboru?- chichrałam się.
-Nie- wytknął mi język, zatrzymując się na czerwonym świetle. Podczas kiedy '11' brała prysznic, ja skakałam z kanału na kanał, szukając czegoś, na czym mogłabym zawiesić oko. Znalazłam jakiś babski program o domowych kosmetykach i wciągnęłam się w niego do tego stopnia, że kiedy Thiago cały mokry objął mnie od tyłu, mało nie dostałam ataku serca.
-Przestraszyłem Cię? Strasznie mi przykro- zironizował, wciągając koszulkę i pozbawiając mnie przy okazji możliwości podziwiania go w (niemal) całej okazałości.
-Zajedziemy jeszcze do mnie, ok? Chcę się przebrać.
-Ok, mamy jeszcze trochę czasu- rzucił okiem na zegarek.


Ubrałam obcisłe jeansy i beżowy sweterek, a do tego dobrałam kremowe botki.
-Voilá!- zaprezentowałam się.-I jak?- obróciłam się.
-Wyglądasz ślicznie- uśmiechnął się, odszukując swoją dłonią mojej.- Rafi dzwonił, już na nas czeka. Umówiłem nas z nim w małej restauracji na obrzeżach, spodoba Ci się- pocałował mnie w policzek i pozwolił zamknąć drzwi. Przez całą drogę piłkarz opowiadał o dzisiejszym treningu, przytaczając kilka zabawnych sytuacji z owego wydarzenia.
-A tak w zasadzie to dlaczego chciałeś, żeby pojechała z Tobą na spotkanie z bratem?
-Bo to nie ze mną chciał się widzieć, tylko właśnie z Tobą. Truł mi ostatnio bez końca, żebym Cię ze sobą przyprowadził. Co więc było robić, miałem odmówić młodszemu braciszkowi?- zaśmiał się.
-A co, jeśli mnie nie polubi?- mruknęłam.
-Niemożliwe- korzystając z kolejnego na naszej drodze, czerwonego światła pocałował mnie przelotnie.
-Obyś miał rację. Opowiedz mi o nim- zażądałam.
-Rafael urodził się w 1993 roku, aktualnie gra w Barcelonie B ale myślę, że to kwestia czasu kiedy pojawi się w Primer Equipo- uśmiechnął się dumnie.-Cały oddał się futbolowi i nie widzę go w żadnym innym miejscu na świecie, jak w szeregach Barçy.
-Na pewno mu się uda- rzuciłam przekonana.-Jest młody, tak jak ja ma dopiero 19 lat, dopiero się rozwija. Jesteś z niego dumny, prawda?
-Pewnie, mój młodszy brat dzieli moją pasję i zaczyna odnosić sukcesy w tym co kocha. Z treningu na trening jest coraz lepszy, czy mam mówić dalej?- zatrzymał auto, pod restauracją ozdobioną szyldem 'El restaurante pequeño'.
-Dziwna nazwa- rzuciłam, chwytając rękę Thiago. Kiedy przekroczyliśmy próg lokalu, niemal od razu naszych oczu dobiegł uśmiechnięty od ucha do ucha chłopak, a ja nie mając wątpliwości kim ów młodzieniec jest, więc od razu skierowałam się w jego stronę.
-Cześć! Jestem Rafael, miło mi- przytulił mnie na powitanie.
-Hej! Melody, przyjemność po mojej stronie- wyszczerzyłam się. Bracia wymienili krótkie 'cześć' i chwilę później siedzieliśmy już przy stole dyskutując na różne tematy. Podczas oczekiwania na posiłek, popijając sok pomarańczowy starałam się lepiej poznać młodszego Alcántarę zadając mężczyźnie mnóstwo pytań, na tyle samo przy okazji odpowiadając. Ciepła dłoń Thiago spoczywająca na mojej miała za zadanie dodać mi otuchy, jednak sympatia jaką emanował Rafinha szybko pozwoliła mi się poczuć spokojną i wyluzowaną.
-Ale się objadłem- mruknął mój luby po skończonym posiłku.
-Mogę zjeść Twój deser, skoro nie masz już miejsca w żołądku- zaśmiał się dziewiętnastolatek.
-Chciałbyś!- fuknęła '11' przyciągając talerzyk z kawałkiem ciasta do siebie.-Na porcję brownie zawsze znajdę trochę wolnej przestrzeni- chichrając się wbił w słodkość widelczyk.
-Mmm, pyszne- rozpływałam się konsumując małą bombę kaloryczną.
-Wiedziałem, że będzie Ci smakować. Mają tutaj kobietę, która zajmuje się jedynie pieczeniem ciast. Taki 'Leo Messi cukiernictwa'- rozbawił mnie tym porównaniem.
-Nie ma mowy, ja też się z Wami składam!- oburzyłam się dostrzegając, że starszy z braci po raz kolejny chce 'postawić mi' posiłek.
-Nie ma za co- cmoknął mnie w usta, a ja w geście obrażonego dziecka złożyłam ręce na piersiach.-Chodź, foszku- Thiago objął mnie w pasie i otulając mnie ciaśniej owiniętą wokół mojej szyi chustą poprowadził do wyjścia.
-Zabiorę się z Wami, ok?- rzucił Rafi w stronę '11'.
-Pewnie. Jak tu przyjechałeś?- zdziwił się starszy.
-Byłem umówiony w okolicy, więc przyszedłem pieszo- wzruszył ramionami, pakując się na tylne siedzenie białego Audi.-Podgłoś to, szybko!- rozkazał bratu, kiedy z radio popłynął nowy utwór Pitbulla. Nieco zniesmaczona gustem muzycznym mojego rówieśnika zerknęłam za siebie i po chwili, kiedy dostrzegłam tańczącego mężczyznę próbującego wtórować wykonawcy, wybuchnęłam głośnym śmiechem.
-Rafi, przestań- mówiłam przez łzy, ledwie mogąc wykrzsztusić z siebie pojedyncze słowa.-Mój brzuch! Proszę Cię, zostań lepiej przy piłce, a muzykę zostaw innym, dobrze?- pogłaskałam chłopaka po ciemnych włosach, obdarzając go przy okazji pełnym współczucia spojrzeniem.
-Taka jesteś mądra? Sama coś zaśpiewaj!- zaśmiał się.
-Ooo nie! Ja się na to nie piszę. W każdym razie nie na trzeźwo, za bardzo się krępuję bez alkoholu- odmówiłam czym prędzej.
-A propos trzeźwości- wtrącił starszy Alcántara.-Valdés szykuje jakąś imprezę i zaprosił nas do siebie w weekend- rzucił.-Rafi, Ty też możesz wpaść- mruknął odwracając się do brata.
-Z jakiej to okazji?- zdziwiłam się.
-W sumie to nawet nie wiem, muszę spytać chłopaków. Napisał mi sms-a, że w sobotę organizuje popijawę i mamy do niego przyjść- wzruszył ramionami.-Idziemy, prawda?
-Pewnie!- zgodziłam się ochoczo. Gdybym miała zdolności jasnowidzenia, zapewne nie byłabym jednak tak optymistycznie do tego nastawiona. Niestety, nie posiadam nawet dobrej intuicji, więc w błogiej nieświadomości kompletowałam w myślach strój na wspomniane chwilę wcześniej wyjście.
-Miło było Cię w końcu poznać, musimy spotykać się częściej- pożegnał się ze mną Rafi, kiedy wysadzaliśmy go pod rodzinnym domem Alcántary.-Na pewno nie wpadniecie na kawę?
-Nie, nie- odpowiedziałam czym prędzej, nie dopuszczając Thiago do głosu.-Innym razem- uśmiechnęłam się, machając młodszemu z braci na pożegnanie.
-Jedziemy do mnie?- spytała '11'.
-Może wpadniemy do Javiera? Nie rozmawiałam z nim od kilku dni- zaproponowałam.-Zadzwonię do niego i spytam czy jest w domu- rzuciłam, kiedy luby kiwnął głową, na znak że akceptuje mój plan.
-Halo?- usłyszałam w słuchawce.
-¡Hola pendejo! Co robisz?
-Spałem- przeciągłe ziewnięcie miało mi chyba uświadomić, że piłkarz nie żartował.
-Za 15 minut wpadniemy do Ciebie w odwiedziny. Szykuj się.
-Ale ja nie..- zaczął, jednak rozłączyłam się zanim skończył.
-Zgodził się, mówił że mamy czuć się zaproszeni- posłałam mężczyźnie buziaka i ruszyliśmy w drogę do kamienicy w której mieszkam.
-Na pewno się zgodził?- Thiago spojrzał na mnie podejrzliwie, gdy już od kilku minut dobijaliśmy się do frontowych drzwi Argentyńczyka.
-Tak, tak. Na pewno- powiedziałam pewnym siebie głosem.
-Siema- rzucił uśmiechnięty i nieco zdyszany piłkarz, ciągnąc za sobą blondwłosą kobietę.-Nie dałaś mi dokończyć.. spałem ale nie u siebie- rzucił szybkie spojrzenie w kierunku partnerki.
-Aaaah, rozumiem- zaśmiałam się.-To może my wpadniemy innym razem- pchnęłam nieco zdezorientowanego lubego w stronę schodów.
-Nie, nie. Zapraszam do środka- rzucił Maschi otwierając drzwi.


Czarne, skórzane spodnie idealnie łączyły się z łososiową bluzką. Po całym tygodniu intensywnej nauki cieszyłam się, że w końcu wyrwę się na imprezę, więc z uśmiechem na ustach tuszowałam rzęsy.
-To my!- usłyszałam dwa męskie głosy, należące do '11' i '14' katalońskiej Blaugrany.
-Hahahaha, Mel, wyglądasz jak jednooki pirat- zaśmiał się Mascherano,widząc mnie z jednym tylko pomalowanym okiem.
-Bardzo śmieszne- wytknęłam mu język, całując lubego na powitanie.-Dajcie mi pięć minut, zaraz będę gotowa. Czym prędzej dokończyłam to, co mi przerwano i chwilę później dołączyłam do moich gości.
-Świetnie wyglądasz- mruknął mi do ucha Thiago.
-Dziękuję- uśmiechnęłam się.-Javier, dlaczego tak właściwie nie ma z nami Twojej ukochanej?- spytałam zdziwiona, uświadamiając sobie brak blondynki u boku mężczyzny.
-Pojechała do rodziców, do Valladolid- skrzywił się piłkarz.
-I dlatego zgłosiłeś się na naszego kierowcę tego wieczora?- zaśmiałam się, widząc grymas na twarzy Mascherano.
-Wolę nic nie pić, nie chcę zrobić nic głupiego- wzruszył ramionami, składając mi krótkie, aczkolwiek treściwe wytłumaczenie.
-Rozumiem. To co chłopcy, idziemy?- klepnęłam Thiago w udo, podnosząc się z kanapy.
-Nie tak szybko- pociągnął mnie za rękę, sadzając na swoich kolanach.-Czekamy jeszcze na Alexisa i Rafaela, zabiorą się z nami.
-Ok- uśmiechnęłam się.
-Powinni już być- mruknął mój luby zerkając na zegarek.
-Napijecie się czegoś?- spytałam chcąc jakoś wypełnić czas, który pozostał nam do przybycia królewskiej pary.
-Masz coś zimnego?- rzucił Maschi, na co skinęłam głową, przerzucając wzrok na Alcántarę.
-Dla mnie to samo- cmoknął mnie w policzek. Kiedy wypełniałam pomarańczowym, gazowanym napojem trzy szklanki, usłyszałam rozmowę piłkarzy, którzy upewnili mnie w przekonaniu, że o sztuce plotkowania nie wiedzą nic: rozmawiali o mnie nie starając się nawet mówić nieco ciszej, tak abym nie usłyszała. Dodatkowo, kiedy wróciłam do salonu nagle zapadła grobowa cisza, którą przerwał mój gwałtowny wybuch śmiechu.
-Oj chłopcy, chłopcy- wytarłam oczy, z których poleciały pojedyncze łzy.-Tak Maschi, noszę seksowną bieliznę i tak, Thiago, mam gdzieś w szafie strój Pani Strażak, kupiony w Sex Shop'ie. To prezent od mojej przyjaciółki, Katie. Coś jeszcze chcielibyście wiedzieć?- spytałam szczerząc zęby, siedząc w towarzystwie dwóch zdziwionych i nieco oszołomionych mężczyzn.-Nie odbierzesz?-rzuciłam w stronę lubego, którego telefon dzwonił już od kilku sekund, a ten nawet nie ruszył się by sprawdzić kto próbuje się z nim skontaktować.
-Co? Tak, już odbieram- mruknął, próbując wyjąć urządzenie z kieszeni.-Rafael-powiedział i wyszedł na klatkę. Po chwili razem z Maschim usłyszeliśmy jak woła brata i chilijczyka, którzy zapewne stali pod drzwiami prowadzącymi do mieszkania Javiera, dwa piętra wyżej.
-Siema- przywitali się dwa piłkarze.
-Hej- przytuliłam każdego z nich.-To co, jedziemy?- spytałam podekscytowana. Wpakowaliśmy się do samochodu '11' i w szampańskich humorach pomknęliśmy w stronę domu 'El portero' i jego rodziny. Na imprezie pojawił się prawie cały skład Azulgrany, z wyjątkiem 'Lionelli', Cesca i Danielli a także Pinto i Adriano.  By nieco rozruszać towarzystwo zaprosiłam Panie do zabawy polegającej na rzuceniu luźnego, często dość osobistego i może nawet krępującego hasła typu: 'miałam więcej niż 5 partnerów seksualnych', po czym każda z uczestniczek odpowiadająca na pytanie/stwierdzenie twierdząco powinna upić łyk ze swojego alkoholowego napoju (nie licząc oczywiście ciężarnych).
-To która pierwsza?- spytała wesoło blondynka, która tego wieczora partnerowała Busquetsowi.
-Ja mogę- zgłosiłam się na ochotniczkę.-Od czego by tu zacząć..-mruczałam sama do siebie, rzucając krótkie spojrzenia każdej z siedzących obok mnie kobiet.-Brałam udział w trójkącie, z dwoma facetami-omiotłam pomieszczenie wzrokiem, szukając odważnej, która przyznałaby się do przeżycia owego doświadczenia. Szczupła, krótkowłosa hiszpanka lekko zawstydzona szybko przyłożyła szklankę do ust, na co kilka innych kobiet zaśmiało się cicho. Z każdym kolejnym stwierdzeniem robiłyśmy się bardziej otwarte i odważne, a obecne jeszcze chwilę wcześniej zahamowania gdzieś wyparowały. Wiedziałyśmy już, która z nas chciałaby 'zaliczyć' poszczególnych piłkarzy, która miała  w przeszłości bliższe kontakty z kobietą czy która coś w życiu ukradła.
-Drogie Panie, nie chciałbym Wam przeszkadzać- nie wiadomo skąd pojawił się przy nas Xavi- jednak czuję się odrobinę niezręcznie tańcząc z facetami- skrzywił się , wywołując tym samym wybuch śmiechu wśród żeńskiej części gości.
-Ja też mam ochotę się pobujać- uśmiechnęłam się, ciągnąc za ręce kobiety siedzące po mojej lewej i prawej stronie. Nim się spostrzegłam wirowałam w rytm kawałka Aventury, w ramionach (a w zasadzie ramieniu) Puyola.
-Odbijany- między nas wkradł się młodszy Alcántara, porywając mnie do tańca.-Nieźle się ruszasz- mruknął z uznaniem.
-Ty też nie jesteś najgrszy- zaśmiałam się, wykonując kolejny obrót, wpadając tym samym wprost w objęcia starszego z braci.
-Nareszcie do Ciebie dotarłem- szepnął mi do ucha, a ja nic nie mówiąc tylko go pocałowałam.-Bailamos?- zaśmiałam się, słysząc pierwsze nuty tej znanej melodii. Czułam się dziwnie lekko, jakbym nie miała żadnych problemów. Tak, w tej chwili zdecydowanie odczuwałam zalety spożywania alkoholu. Przyjemny szum w głowie zagłuszał wszelkie niepewności i rozterki.
-Nie mam już siły- wydyszał Thiago, ciągnąc mnie za sobą na kanapę. Nie było nam dane jednak razem usiąść, bo w chwili, w której już miałam klapnąć na skórzany mebel, usłyszałam głos Mascherano.
-Mel! Chodź, zatańczymy!- zerknęłam przepraszająco na lubego, posyłając mu całusa.
-Zaraz wracam, muszę z nim raz zatańczyć, bo mi nie odpuści- chichrałam się.-Miał nie pić, a ledwo stoi na nogach- westchnęłam rozbawiona.
-Ok, ja w tym czasie skoczę po coś do picia- musnął moje usta i zniknął w tłumie, a kilka sekund później już wywijałam na środku salonu VV.
-Panie i Panowie- dobiegło naszych uszu, kiedy nagle muzyka umilkła.-Czas na coś wolniejszego- gospodarz mrugnął do zgromadzonych gości i puścił jakąś romantyczną piosenkę. Wzrokiem wyszukałam Thiago, jednak nigdzie go nie dostrzegłam. Nie przeczuwając żadnego niebezpieczeństwa ze strony przyjaciela, przytuliłam go ostrożnie i kładąc głowę na ramieniu piłkarza bujałam się od lewej do prawej.
-Mel- delikatnie strząsnął moją głowę ze swego barku.
-Hm?- wyprostowałam się i zerknęłam na Argentyńczyka.
-Kocham Cię- poczułam, jak rozgrzanym czołem opiera się o moje. Natychmiast automatyczni cofnęłam się o krok, przyglądając się mężczyźnie badawczo.
-Jesteś pijany- rzuciłam, chcąc wyswobodzić się z jego objęć.-Nie powinieneś tyle pić, miałeś rację.
-Ja nie jestem pijany- podniósł głos.
-Puść mnie- warknęłam, kiedy ścisnął moje prawe ramię.
-Najpierw mnie wysłuchaj- rzucił tonem nieznoszącym sprzeciwu.
-Puść mnie!- powtórzyłam.-To boli!- zauważyłam, że wszyscy zwrócili na nas uwagę. Nie wiadomo kiedy zza mych pleców wyskoczył właściciel koszulki z numerem '11' i odepchnął katalońską '14'.
-Zostaw ją!- ryknął unosząc pięści.
-Thiago, nie! On jest pijany, nie wie co robi- przestraszyłam się, że dojdzie między nimi do rękoczynów.
-'Thiago, nie!'- przedrzeźniał mnie Javier.-Wielce zakochana-przychnął.- Powiedziałaś mu chociaż, co robiłaś ze mną jakiś czas temu?- spojrzał w moim kierunku pełnym żalu wzrokiem.
-Zamknij się, Maschi. Nic mnie wtedy z nim nie łączyło. Nie masz prawa o tym mówić!- krzyknęłam w panice, momentalnie trzeźwiejąc.
-Czyli mu nie powiedziałaś- zaśmiał się.
-Stop!- wtrącił się Alcántara.-Dowiem się w końcu o czym rozmawiacie?
-O niczym ważnym. Jakiś czas temu, kiedy jeszcze nie byliśmy parą, zrobiliśmy coś głupiego i tyle- wzruszyłam ramionami.
-Skoro tak, to dlaczego jesteś taka zdenerwowana?- spojrzał na mnie podejrzliwie.
-Bo nie jest to dla mnie komfortowa sytuacja!- zdenerwowała mnie ciekawość Thiago, który teraz uparcie wpatrywał się w Argentyńczyka oczekując jego wersji.
-A Ty? Nic nie powiesz?- fuknął do Javiera, który nadal uśmiechał się głupkowato.
-Co ja Ci mogę powiedzieć.. przeżyliśmy przygodę- wyszczerzył zęby.-Skłamałbym, gdybym powiedział że tylko jedną. Spałem z Twoją dziewczyną i muszę Ci powiedzieć, że było zajebiście- klasnął w dłonie rozsiadając się na kanapie.
-Co Ty powiedziałeś?- krzyknął piłkarz.- Mel?- szukał u mnie potwierdzenia bądź negacji.
-Mówiłam Ci, to było zanim zostaliśmy parą!- fuknęłam czerwona na twarzy.- Stało się, co mogę powiedzieć- po tych słowach gracz Dumy Katalonii z numerem '11' na plecach odwrócił się i pognał w kierunku drzwi.-Thiago!- bezskutecznie próbowałam go zatrzymać.-Alcántara, zaczekaj!- pozostali goście Państwa Valdés obserwowali nasze show w milczeniu.-I na co się gapicie?- warknęłam i zła na cały świat, a najbardziej na pewnego Argentyńczyka wybiegłam na zewnątrz. Wsłuchując się w rytmiczne stukanie szpilek uderzających o płytki chodnikowe zmierzałam ku stojącej na końcu ulicy taksówce.
-Dobry wieczór, Rambla del Raval 77, proszę.
-Dobry wieczór, kochana Pani. Już jedziemy. Piękna noc, prawda?- spytał wesoło taksówkarz, za co miałam ochotę go zamordować.
-Prawda- mruknęłam tylko wpatrując się w swoje odbicie, patrzące na mnie z szyby. Mężczyzna kierujący pojazdem zdawał się nie zauważać mojego złego humoru albo najzwyczajniej w świecie go ignorował, ponieważ przez całą podróż trajkotał jak nakręcony. Opowiadał coś o swojej rodzinie i o zabawnym kliencie, którego miał przyjemność wczoraj wieźć, nie zważając nawet na to, że mu nie odpowiadam. Kiedy tylko przed moimi oczami zamigotały drzwi wejściowe do kamienicy w której mieszkam, niemal rzuciłam pieniądze taksówkarzowi i pognałam w ich kierunku, ściskając w dłoni klucz.


PS. Oczywiście miałam szczegółowo ułożony plan, jak to wszystko rozegrać żeby dodawać notki jak najczęściej w ciągu następnego miesiąca ale jak to zwykle z planami bywa... wszystko się pozmieniało. :D Cóż.. dodaję to teraz, a kiedy coś nowego? Nie mam zielonego pojęcia Kochane! :( Mam nadzieję, że jak najszybciej.. postaram się coś naskrobać chociażby w zeszycie, czy podpinając się do darmowego punktu wi-fi i może uda mi się coś stworzyć w przeciągu tygodnia albo dwóch. :) Pozdrawiam, trzymajcie się cieplutko! :*



A tak się chłopaki ucieszą na mój widok, jak w końcu stanę na Camp Nou owinięta katalońską flagą :D

19 komentarzy:

  1. Powiedz mi, że twoje ostatni e słowa są żartem. Będziesz na Camp Nou? Boże jak zazdroszczę.
    No i wiedziałam wiedziałam wiedziałam że Maschi się zakochał w Mel!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jezu mój telefon mnie wkurza. Chciałam tylko jeszcze dodać, że najgorszą rzecz której się wręcz brzydzę jest upokorzenie. A jeszcze gorszą upokorzenie kobiety.

      Usuń
    2. No i co do Camp Nou to też mam plany :) W te wakacje wybieram się do Hiszpanii więc nie ma opcji żebym nie zawitała i tam

      Usuń
  2. Matko.. i znowu nie mogę się doczekać kolejnego odcinka.. W takim momencie..
    Odcinek świetny.
    Ej, na serio będziesz na Camp Nou ?
    Zabierz mnie ze sobą ;3

    OdpowiedzUsuń
  3. Dla jasności: 'jak w końcu stanę na Camp Nou' nie znaczy że zrobię to dziś, jutro albo za tydzień. Obawiam się jednak, że jeżeli w końcu mi się to uda to nie omieszkam pochwalić się tym w każdym możliwym miejscu, na Waszych blogach, w swoich notkach i napiszę nawet do TVNu, taka będę szczęśliwa. :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Podoba mi się długość tego odcinka :)
    Widzę, że ta gra alkoholowa jest ostatnio co raz popularniejsza na blogspotach xd
    Cieszę sie, że pojawił się Rafa (aktualnie tworzę coś o nim- bardzo poczatkowa faza). Widać, że Mel nie dośćć, że świetnie dogaduje się z Thiago to jeszcze z jego bratem.
    Mascherano zachował się jak ostatni kutas, straciłam całą sympatię do niego. Pogódź ich szybko ( w ssensie Mel i Thiago) i szukaj jakiegos wifi zeby dodac nowosc :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiedziałam, wiedziałam, wiedziałam! ;p
    Szkoda mi z jednej strony Thiago, bo dowiedzieć się, że ukochana spała z kumplem, a to wszystko usłyszeć na oczach drużyny... Niefajnie.
    Trochę nie bardzo sobie moment wybrał Masche, ale tak to zwykle bywa jak przez długi czas się przyjaźnimy, choć nie wątpię w przyjaźń damsko-męską :)

    Nie kombinuj kobieto, tylko pisz! Przerywać w takich momentach, to trzeba karać :D

    No więc też pozdrawiam cieplutko, no i życzę weny, no i jest cud, miód i orzeszki :D

    Mój komentarz mnie przeraża, kompletnie bezsensowny, ale tam :D

    OdpowiedzUsuń
  6. NO JAK TAK MOŻNA?! Myślałam, że Mascherano ma we łbie poukładane ale jak widzę, to się bardzo pomyliłam... Niech Thiago z nią porozmawia nooooo, przecież oni to zrobili jak naprawdę nie byli parą,nooooo.
    Czekam <3

    OdpowiedzUsuń
  7. nowy na milosc-na-korcie.blogspot.com :>

    OdpowiedzUsuń
  8. No i się wydało... Bardzo to wredne ze strony Javiera :/ Aż tak się upił? A co z jego blondynką?
    Thiago na pewno był zaskoczony, ale nie powinien się wkurzać. Zanim zaczęli być parą Mel mogła kochać się z kim tylko chciała. Mam nadzieję, że szybko to do niego dotrze :) Byłoby szkoda takiego związku

    OdpowiedzUsuń
  9. Zapraszam do siebie na http://let-me-be-your-heroo.blogspot.com/ Dodałam 31 rozdział :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie trzymaj Nas dziewczyno w niepewności !!!
    Dodaj szybko coś nowego :) uwielbiam Twoje opowiadanie:)
    Jutro kibicujemy:)

    VeB <3
    POZDRAWIAM

    P.

    OdpowiedzUsuń
  11. http://gorzki-smak.blogspot.com zapraszam na nowośc

    OdpowiedzUsuń
  12. Dodaj nowy rozdziałłł :*:* proszęę :) czekamy z niecierpliwością :)


    P.

    OdpowiedzUsuń
  13. No moja droga panno. Ile to będzie jeszcze trwało?! Taki moment a taki czas niepewności? Źle to na mnie wpływa!

    OdpowiedzUsuń
  14. Czeeekamy na nowy rozdziaaaaał !! :) :*

    OdpowiedzUsuń
  15. Dodaj nowy rozdział nie trzymaj Nas w niecierpliwościi !! :))))

    OdpowiedzUsuń
  16. CAŁY CZAS CZEKAMY NA ROZDZIAŁ !! :):):)

    OdpowiedzUsuń
  17. Mam intrrnet, rozdział będzie na pewno jeszcze w tym tygodniu!!! :)))) Najprawdopodobniej w niedzielę, ale może uda mi się coś wyskrobać szybciej! :) DZIĘKUJĘ!

    OdpowiedzUsuń

1. Bardzo proszę o NIE dodawanie komentarzy typu- 'obserwowanie za obserwowanie' ; 'fajne opowiadanie, zapraszam do mnie'.
2. Bardzo dziękuję za wszystkie miłe komentarze, a także za te z konstruktywną krytyką i wszelkimi sensownymi uwagami odnośnie mojego opowiadania.
3. O nowościach powiadamiam wszystkie osoby, które zostawiły komentarz pod poprzednią notką.
4. Zapraszam ponownie. ;-)