czwartek, 18 października 2012

12. Comiendo entra la gana.

Znalazłem pieniądze, masz przechlapane!  

Uśmiechnęłam się do telefonu, czytając następnego ranka sms-a o takiej treści. Przymknęłam oczy i obróciwszy się na drugi bok, po raz setny przeanalizowałam wczorajszy wieczór.

Thiago odwiózł mnie do domu bezpośrednio po filmie, jednak rozmawiało nam się tak dobrze, że spędziliśmy w aucie kolejną godzinę nabijając się z mijających nas ludzi. Wiem, że to nieładnie z naszej strony, jednak ciężko nie chichrać się na widok niektórych osób, które 'poniósł melanż'. Obiecałam sobie wtedy w duchu, że w piątek, na imprezie u Santiago nie doprowadzę się do takiego stanu. Wieczór skończył się buziakiem w policzek, co- nie ukrywam- mile mnie zaskoczyło. Spodziewałam się, że Alcántara poczuje się w obowiązku do pocałowania mnie i muszę przyznać, że odrobinę bałam się końca tego spotkania. Czując na sobie zapach perfum mężczyzny, który w  ramach substytutu pocałunku wyściskał mnie do granic, z wielkim uśmiechem przyklejonym do twarzy wdrapałam się po schodach na drugie piętro i nucąc pod nosem wbiegłam do łazienki.

Powinnam się bać? ;-) Pójdziesz ze mną na imprezę w piątek? Kolega z grupy organizuje domówkę.

Wysłałam wiadomość i przeciągnęłam się wydając z siebie przy okazji potok niezidentyfikowanych dźwięków. Pościeliłam łóżko i udałam się do kuchni w celu przygotowania sobie czegoś do jedzenia. Popijając kawę zastanawiałam się nad tym co powinnam włożyć na posiadówkę u Santiago. Moje głębokie i jakże ważne dla ludzkości rozważania przerwał brzęczący telefon, który niechętnie odebrałam.

Dlaczego niechętnie?
Na wyświetlaczu zamigało mi siedem liter, które zwiastowały przynajmniej 30 minut zdawania relacji z wczorajszego wieczora, plus 20 minut powtórek.
-Powiedz mi.. czy mi się wydaje, czy siedzę właśnie sama w auli numer 2?- Juanita nawet się nie przywitała.
-Tak dobrze mi się dziś spało, że postanowiłam zostać w domu. Może wpadniesz po zajęciach?
-Nie wiem, nie wiem, jestem trochę obrażona- zaśmiała się.-A tak na poważnie, umówiłam się dzisiaj z Sergio, więc raczej dzisiaj Cię nie odwiedzę. Opowiadaj co się wczoraj działo- rozkazała tonem nie znoszącym sprzeciwu. Co więc było robić?  Streściłam przebieg randki, dzielnie znosząc zgryźliwe uwagi dziewczyny, wywołane informacją o przyśnięciu na spotkaniu z piłkarzem FC Barcelony.-Nie wierzę, naprawdę! Dziewczyno, Ty życie prześpisz! Zrozumiałabym, gdyby było nudno ale byliście w kinie samochodowym, a Thiago Cię przytulał. Dałaś radę zasnąć?Jesteś niesamowita- mówiła przybierając lekko kpiący ton głosu.
-Czepiasz się- rzuciłam rozbawiona.- Każdemu może się zdarzyć- wzruszyłam ramionami.
-Oczywiście, oczywiście. Niestety kochana, muszę kończyć, ponieważ w przeciwieństwie do Ciebie, niektórzy zapuszczają korzenie na katalońskim uniwersytecie. Nie waż się przychodzić tutaj jutro bez czekoladowych babeczek, bez nich Ci nie wybaczę!- rozłączyła się, a ja z bananem na ustach skierowałam się do łazienki. Z braku ciekawszych zajęć postanowiłam pobawić się w cukiernika i przygotować jakąś słodkość. Kupiłam więc potrzebne produkty, na które składała się czekolada, mąka, jajka i proszek do pieczenia, ponieważ resztę składników miałam aktualnie na stanie. Niewiele brakowało, a wypuściłabym obie siatki z rąk, kiedy wracałam do domu pogrążona we własnych rozmyślaniach, które brutalnie przerwało mi natarczywe trąbienie. Jako że szłam zgodnie z przepisami, po chodniku nie przejęłam się tym zbytnio. Jednak kiedy usłyszałam donośne:
-PANNO BROWN!- odwróciłam się, szukając właściciela głosu.-Wsiadaj!
-Ojej, jak Was dużo! A Co tu robicie? I może tak bardziej kulturalnie, a nie- trąbicie na mnie jak na pierwszą lepszą cizię!- udałam wyrzut, uśmiechając się przy tym szeroko i siadając pomiędzy Xavim a Messim. Z przedniego fotela zerkali na mnie Puyol, w lusterku obserwował mnie Javier.
-Wracamy z treningu- wyjaśnił Leo.-Niektórzy- wskazał brodą na Carlesa- z rehabilitacji.
-Capi! Jak ręka?- przypomniałam sobie o kontuzji Tarzana.
-Coraz lepiej. Wrócę nim się obejrzysz- uśmiechnął się.
-Mam nadzieję, że tym razem jednak na dobre, a nie na kilkadziesiąt minut.
-Oby- wtrącił się Xavi.
-Gdzie dokładnie jechaliście zanim mnie zauważyliście?- zaciekawiłam się.
-Do Javiera- mruknął Lionel.-Pograć w FIFA 2013. Przyłączysz się?- kontynuował.
-Dlaczego zapraszasz gości do mojego mieszkania?- żartobliwie oburzył się Maschi.-Może ja sobie tego nie życzę?
-A co jak powiem, że będę miała wkupne?- poklepałam dwie reklamówki, leżące przy moich nogach.
-Wtedy ewentualnie mógłbym negocjować- puścił mi oczko, zerkając na mnie przez lusterko wsteczne. Z racji że kapitan Dumy Katolonii nie mógł grać, towarzyszył mi podczas wykonywania kuchennych eksperymentów, kiedy trzech pozostałych piłkarzy emocjonowało się nową zabawką dwa piętra wyżej.
-Carles, ja wszystko widzę!- pacnęłam mężczyznę w zdrową dłoń, gdy po raz setny podjadał surowe jeszcze ciasto.-Będzie Cię bolał brzuch- pogroziłam mu palcem niczym matka kilkulatkowi, na co odpowiedział mi wybuchem śmiechu.
-Zrób.. zrób to jeszcze raz haha- nabijał się.
-Zero babeczek dla Ciebie!- fuknęłam, wlewając ciasto do foremek. Podczas gdy czekaliśmy na rezultaty mojej pierwszej cukierniczej przygody w Barcelonie, rozmawialiśmy o wielu tematach- od meczy Azulgrany, przez występy reprezentacji i zagadkową nieobecność Juana po coraz głośniejsze ostatnio pogłoski, jakoby stadion Barçy miał zostać nazwany imieniem Messiego.
-Cóż, jedno jest pewne- Ronaldo na coś takiego nie ma co liczyć, Santiago Bernabeu ciężko będzie przebić- zaśmiałam się słysząc tą wypowiedź.
-Co racja to racja- przytaknęłam.-Au, au, au, au- piszczałam, kiedy poparzyłam się w kontakcie z gorącą foremką. Czym prędzej rzuciłam przedmiot na blat, łapiąc się jednocześnie za uszy.

-A co Ty tu robisz tak wcześnie?- zdziwiłam się, widząc Thiago za drzwiami.
-Przepraszam, miałem być za godzinę, wiem. Jeśli chcesz to pójdę do Javiera, a Ty się spokojnie przygotujesz.
-Nie, nie- pokiwałam energicznie głową.-Wejdź. Obsłuż się i zaczekaj w salonie, ok? Będę gotowa za.. 20 minut.
-Jasne- rzucił nieco ironicznie.
-Wyczuwam nutkę sarkazmu- zaśmiałam się.- Dwadzieścia minut, z zegarkiem w ręku!- krzyknęłam ponownie chowając się w łazience. Muszę przyznać, że sama byłam zdziwiona kiedy równo kwadrans później stanęłam przed piłkarzem. Nie wiem, czy to zwyczajny zbieg okoliczności, czy przeznaczenie, ale idealnie dopasowaliśmy swoje stroje. Turkusowa sukienka zgrała się ze wstawkami w koszuli Thiago, w tym samym kolorze.
-Pięknie wyglądasz, wiesz?- cmoknął mnie w policzek, a ja czułam że się czerwienię.
-Dziękuję. Zjesz coś? Mam dobre naleśniki- podniosłam brwi w zachęcającym geście.
-Skoro dobre, to chyba nie mam wyjścia- pomaszerował za mną do kuchni i już po chwili zajadaliśmy się ciepłymi plackami na słodko, zerkając na siebie od czasu do czasu.
-Idziemy?
-Pewnie.

Dość długo krążyliśmy po Barcelonie szukając wolnej taksówki, więc niemalże nieopisana radość towarzyszyła nam kiedy usiedliśmy już w samochodzie. Podałam kierowcy adres i rozmawiając z mężczyzną wyraźnie podekscytowanym tym, że wiezie sławnego piłkarza, jechaliśmy na miejsce.
-Cześć- w drzwiach przywitał nas Santi. Przedstawiłam sobie obu chłopaków, po czym weszliśmy do mieszkania. Nim się spostrzegłam ktoś rzucił się na mnie, niemal zwalając mnie z nóg. Kiedy w końcu otrząsnęłam się, zauważyłam iż owym 'napastnikiem' był nie kto inny jak Juanita, obok której stał roześmiany Sergio.
-Skoczymy po coś do picia, ok?- zaproponował kompan koleżanki.
-Pójdę razem z nim- zerknął na mnie Thiago.
-Ok- rzuciłyśmy obie, wracając po chwili do rozmowy.
-Jestem z Sergio- pisnęła, kiedy nasi partnerzy zniknęli nam z pola widzenia.
-Wow! Od kiedy?- zaciekawiłam się.
-Spytał mnie tego dnia, kiedy nie pojawiłaś się na zajęciach. Nie wiesz nawet jak się cieszę!- świergotała.
-Widać!- uśmiechnęłam się.-Ja też się cieszę, powodzenia!- przytuliłam koleżankę.
-Proszę- usłyszałam lekko zachrypnięty głos przy lewym uchu.
-Dziękuję- cmoknęłam Thiago w policzek.-To co, zdrówko?- uniosłam kieliszek w stronę zebranych.
-Zdrówko!- odpowiedział mi chór głosów, po czym wszyscy przyłożyliśmy szklane naczynia do ust. Krzywiąc się bardziej niż po zjedzeniu cytryny niemalże na raz wypiłam szklankę soku pomarańczowego, chcąc zabić alkoholowy smak. Kilka minut przed północą oboje z Alcántarą byliśmy dość mocno pijani, co z resztą było widać na pierwszy rzut oka. Chwiejnym krokiem skierowaliśmy się do taksówki, w której oboje ulokowaliśmy się na tylnej kanapie. Przez przymknięte powieki dostrzegałam jedynie pojawiające się od czasu do czasu uliczne latarnie, skutecznie mnie oślepiające. Ciepła dłoń piłkarza spoczęła na moim udzie, co przyciągnęło moją uwagę. Zerknęłam na mężczyznę przerzucając wzrok to na jego oczy, to na usta.


PS. Nieco spóźnione gratulacje dla drużyny narodowej, za remis w meczu z Anglią. Oczywiście, że jest niedosyt, bo z pewnością zwycięstwo było bliżej nas, niż ich.
Cóż...
tak wyglądałam po środowym meczu i tak zapewne będę wyglądać kiedy w końcu stanę na Camp Nou :




Rozbroił mnie ten chłopaczek :)

+ CZY ANONIMOWE CZYTELNICZKI MOGĄ POWIEDZIEĆ MI JAK TRAFIŁY NA MOJEGO BLOGA? :)

16 komentarzy:

  1. Pierwsza? :D
    Fajnie, że dodajesz tak często :) Zawsze jest co czytać :P
    Thiago jest taki asdfghjkl, ale coś czuję, że niedługo znowu zdarzy mu się wpadka...
    P.S. W opisie profilu masz podany nick na stronie ciacha.pl, ale chyba chodzi Ci o ciacha.net, prawda? :)

    OdpowiedzUsuń
  2. hahah, miała się nie upijać! :D Thiago nawalony, ona nawalona = będą z tego dzieci? ^^ haha, odbija mi.
    Czekam na nowość :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Aj ten Thiago, Thiago :D
    Gotowanie z Puyolem, chciałabym coś takiego zobaczyć na żywo :D Hah!
    Znów wchodzę za późno i nie jestem pierwsza! :( Bu! Następnym razem mi się uda! :D
    Czekam z niecierpliwością na kolejny, wspaniały jak każdy rozdział, no ale koniec słodzenia! Dodawaj szybko :D
    Gif cudowny :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Hm.. Czuję, że też będę tak wyglądała, gdy stanę już u progu mojej świątyni piłki nożnej *.* . Gif świetny :p
    I Czekam, czekam, czekam =]

    OdpowiedzUsuń
  5. nowy na: http://imposible-sin-vosotras.blogspot.com/ ; )

    OdpowiedzUsuń
  6. przez komentarz dodany przez Ciebie na bloga, którego jestem stałą czytelniczką:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaaah, ok. Po prostu byłam ciekawa :) + cieszę się, że jesteś stałą czytelniczką :P

      Usuń
  7. Znalazłam Twój profil na ciacha.net potem kliknęłam na Twój blog i tak oto jestem jego fanką :) :* superowy :D
    czekam na następny:**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślałam, że tylko ja czytam profilowe opisy na ciachach :D Ale bardzo miło mi słyszeć, że jesteś fanką moich wypocin. :)

      Usuń
    2. heheh :) no widzisz ja też czytam:)
      i gratuluje Ci i oby tak dajej:* :)

      Usuń
  8. świetny rozdział :> byłabym wdzięczna gdybyś mnie informowała na gadu: 32262603 lub na jednym z blogów milosc-na-korcie lub infatuacio :> ciekawa jak się skończy ich przejeżdżka do domu:D Pozdrawiam :)
    nowy na milosc-na-korcie.blogspot.com :>

    OdpowiedzUsuń
  9. Pisanie ciekawych opowiadań to trudna sprawa. Ale Tobie najwyraźniej wychodzi to dobrze :) Aż zachciało mi się babeczek:D

    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  10. Przeczytałam już wczoraj, ale nie miałam siły i w sumie czasu też na skomentowanie, dlatego reflektuje się dzisiaj.
    Widać, że Mel lubi spędzać czas z Thiago, ale wciąż jest niepewna tego uczucia i tego co ją ciągnie do niego. Ona się chyba zwyczajnie tego boi, uczucia i jakiegokolwiek innego zbliżenia. Niby jest fajnie jak ją przytula, ale jak już całuje ją w policzek to zaczyna się stres. Powinna dziewczyna się przełamać!
    Ale coś czuję, że ten przełom nastąpi w tej taksówce.
    A co do Maschiego... Coś czuje, że te obserwowanie jej w lusterku to nie było takie przyjacielskie podglądanie :)

    Pisz szybko nowość :* Weny!


    Plus za 5 minut czuj się zaproszona na www.gorzki-smak.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś jest w tych prologach, że jakoś przyjemniej je się pisze, jednak ja odczuwam szczególna trudność z początkowymi rozdziałami tak do 3-4, zwłaszcza w tym opowiadaniu. W sumie gunner-love pisało mi się lekko aż do 8 rozdziału, teraz jest ciężej... :P wszystko zależy od tego jak leży nam dany temat i czy nie wykopiemy pod sobą dołku w naszym opowiadaniu :P

      dla mnie większą trudnością jest opisanie Maty w korzystnym świetle ze względu na fakt, że nie należe do jego specjalnych zwolenniczek plus w końcu to Chelsea największy rywal Arsenalu

      Usuń
    2. myślę, że na częstsze dodawanie notek potrzeba przede wszystkim czasu. Niestety wolne się skończyło i trzeba się wziąć za robotę. Na CL nowość dodam jutro.
      Mnie tam cieszy to, że dodajesz te rozdziały jest przynajmniej co poczytać :)

      Usuń
  11. nowy na sufrir-y-llorar zapraszam ;D

    OdpowiedzUsuń

1. Bardzo proszę o NIE dodawanie komentarzy typu- 'obserwowanie za obserwowanie' ; 'fajne opowiadanie, zapraszam do mnie'.
2. Bardzo dziękuję za wszystkie miłe komentarze, a także za te z konstruktywną krytyką i wszelkimi sensownymi uwagami odnośnie mojego opowiadania.
3. O nowościach powiadamiam wszystkie osoby, które zostawiły komentarz pod poprzednią notką.
4. Zapraszam ponownie. ;-)