niedziela, 14 października 2012

10. Me cuesta tanto olvidarte.

Ponownie przypominam, że uruchomiłam zakładkę 'Informator' i proszę wszystkich o umieszczanie informacji o nowych notkach właśnie tam! :)



-To już trzecie z kolei- opadłam na skórzane siedzenie samochodu Thiago, wskazując dłonią świecące jasną czerwienią światło.
-Mi to nie przeszkadza, spędzę z Tobą więcej czasu- uśmiechnął się, wybijając palcami o kierownicę równy rytm. Nie wiedząc co powinnam odpowiedzieć, udałam zainteresowanie przechodzącymi obok ludźmi. Stukające w kontakcie z twardym podłożem szpilki zwracały uwagę mijanych przez nas osób i koncentrowały ją na nas. 
-Prawie jak w filmie- zaśmiałam się.-Wysoki- mruknęłam zauważywszy stojących po przeciwnej stronie korytarza Juanitę i Sergio.
-Wydaje się sympatyczny- dodał szeptem Alcántara.
-Cześć- przywitałam się.- Przepraszamy za małe spóźnienie ale ktoś chyba celowo ustawił na naszej drodze same czerwone światła- zaśmiałam się.
-Nic się nie stało, film rozpoczyna się za piętnaście minut, mamy jeszcze czas- zakomunikowała szczupła, rudowłosa dziewczyna.- Poznajcie się. Mel, to jest Sergio. Sergio- zerknęła w stronę towarzyszącego jej mężczyzny- to jest Mel.
-Miło mi- wymieniliśmy uściski dłoni, racząc się standardowymi hasłami rozpoczynającymi znajomość.
-Przedstawiam Wam Thiago- zbliżyłam się do piłkarza.-To Juanita i Sergio, o których Ci opowiadałam- dokończyłam. Obładowani popcornem i napojami zajęliśmy odpowiednie miejsca w sali kinowej. Chłopcy siedzieli po bokach, my w środku. Zastanawiałam się czy studentka celowo wybrała horror, chcąc mieć pretekst do przytulenia się do Sergio, czy był to zwyczajny zbieg okoliczności. Kiedy w połowie filmu rzuciłam w stronę pary kontrolne spojrzenie, znałam już odpowiedź- męskie ramię obejmujące drobną, wtuloną w nie rudowłosą wyjaśniało wszystko. Zaśmiałam się delikatnie i niechętnie spojrzałam na ekran. Nie od dziś wiadomo, że jestem tchórzem. Jak dotąd byłam w kinie tylko na jednym horrorze, na którym przez większość czasu miałam zamknięte oczy.
-Boisz się?- usłyszałam głos Thiago, okraszony kpiącą barwą.
-Nie- rzuciłam odważnie, prostując się na kinowym fotelu.-Tak- pisnęłam, kiedy nagle ekran zrobił się czarny, a w tle zaświeciło dwoje oczu odbijających światło padające z ulicznej latarni. Czym prędzej wcisnęłam twarz w ramię kompana, czując jak delikatnie trzęsie się ze śmiechu.-To nie jest zabawne- krzyknęłam szeptem, nieco urażona. 
-Jest- cmoknął mnie w czoło i objął dodając otuchy. Przez moment moje myśli odpłynęły daleko od krwawej masakry rozgrywającej się w filmie i skupiły się na tym, co wydarzyło się kilka sekund wcześniej. Buziak w czoło, to niby nic wielkiego, jednak takie gesty wykonują osoby którym na kimś zależy, które łączy głębsze uczucie. 'Dlaczego Alcántara to zrobił? Czyżby? Nie. Na pewno nie. A może? Niee'- biłam się z myślami. Głośny krzyk głównej bohaterki sprowadził mnie ponownie na ziemię i kiedy nieopatrznie zerknęłam na ekran moim oczom ukazała się niewysoka, ciemnowłosa Koreanka stojąca w pustym pomieszczeniu. Trzy rzeczy przerażają mnie najbardziej, w tego typu filmach- skośnoocy, dzieci i zjawiska paranormalne. Horror na który się wybraliśmy zawierał wszystkie trzy pozycje, więc modliłam się jedynie o to, aby skończył się jak najszybciej. 

-Miło było wyskoczyć gdzieś razem, dziękuję że zgodziliście się nam towarzyszyć- odgrywałam swoją rolę prowodyrki owego spotkania, kiedy staliśmy na podziemnym parkingu.
-Nam również było miło. Świetny film, prawda?- spytał Sergio.
-O tak, wspaniała produkcja- dodałam siląc się na bycie przekonującą, kiedy usłyszałam ciche parsknięcie Thiago, starającego się udać nagły atak kaszlu. Pomachaliśmy znajomej parze i skierowaliśmy się ku samochodowi piłkarza.
-Wspaniała produkcja?- przedrzeźniał mnie kpiąco.
-Ciiicho- uderzyłam go w ramię.
-Spieszysz się?- mruknął Alcántara wyjeżdżając na ulicę.
-W zasadzie to nie, dlaczego pytasz?- zaciekawiłam się.
-Idziemy coś zjeść?- zaproponował piłkarz.
-Jest 22:00, trochę późno na kolację.
-I tak pojedziemy- wytknął mi język. Thiago uparł się, żeby pokazać mi pewne 'wspaniałe miejsce, do którego nie zapraszał jeszcze nikogo', więc po raz kolejny tego weekendu dzierżąc w dłoniach dwa dania na wynos siedziałam na przednim siedzeniu białego Audi, zastanawiając się dokąd wywozi mnie jego właściciel.
-Jesteśmy na miejscu- zakomunikował, a ja rozejrzałam się dookoła.
-Jesteś pewny?- spytałam, zerkając na otoczone niemal egipskimi ciemnościami drzewa.
-Nie do końca na miejscu, musimy przejść jeszcze kawałeczek, na tę górkę- wyjaśnił. Spojrzałam niepewnie na swoje szpilki, jednak dziarsko pomaszerowałam za piłkarzem.
-Zamknij oczy- usłyszałam, kiedy zbliżaliśmy się do celu.
-Thiago, nie wygłupiaj się.
-Oj zamknij- jęknął jak małe dziecko, po czym stanął za mną i na wszelki wypadek zakrył mi powieki dłońmi. Stawiając malutkie, ostrożne kroki powoli posuwałam się na przód.
-Voilà!- usłyszałam szept piłkarza przy prawym uchu. Przyznam, że nie spodziewałam się tego, co zobaczyłam. Panorama Barcelony, ozdobiona ogromem świateł i ciemnogranatowym, usianym gwiazdami niebem zrobiła na mnie ogromne wrażenie.
-Wow- tylko tyle byłam w stanie z siebie wydusić.

Poniedziałkowy ranek był jeszcze cięższy niż zazwyczaj, a wszystko przez to, że do domu wróciłam grubo po północy. Bezkompromisowemu budzikowi obce są jednak ludzkie odruchy i o godzinie 6:30 sypialnię wypełnił znienawidzony przeze mnie dzwonek alarmu. Machnęłam ręką na oślep, starając się zniszczyć urządzenie wydające ten okrutny dźwięk. Po wizycie w łazience nieco odżyłam, lecz dopiero kawa postanowiła mnie na nogi. Ubrana w wąskie jeansy i koszulę próbowałam dobrać odpowiednie obuwie. Zdecydowawszy się na kremowe á'la rzymianki wyszłam z domu. Jak zawsze, idąc na uniwerek zaopatrzyłam się w gorącą kanapkę i kubek słodkiego cappuccino, którymi raczyłam się po drodze. Dla nikogo nie będzie chyba zaskoczeniem, jeżeli powiem, że głównym tematem na dziś było wczorajsze pójście do kina. Nie wiedziałam tylko co bardziej podkręcało Juanitę- chęć poznania mojej opinii o Sergio, czy fakt iż spotkała piłkarza Dumy Katalonii.
-Naprawdę myślisz, że jest sympatyczny? Sądzisz, że może nam się udać?- pytała mnie po raz setny.
-Ile razy mam Ci to jeszcze powtarzać, kochana? Miły, kulturalny, z ambicjami. Czego chcieć więcej?
-Wiem, że już mi to mówiłaś, ale jestem taka podekscytowana! A co z Tobą i Thiago?
-Nic, kumplujemy się- wzruszyłam ramionami, na co koleżanka uraczyła mnie spojrzeniem typu 'bitch please'.- Nie patrz tak na mnie- zaśmiałam się i wsłuchałam w wykład, z uwagą notując w skoroszycie co ciekawsze zagadnienia.
-Dziewczyny, co powiecie na imprezę w ten piątek?- zagadnął Santiago, kolega z grupy.-Mam wolną chatę, bo rodzice wyjeżdżą na weekend do dziadków. Tylko głupiec by nie skorzystał- zachęcał. Wymieniwszy porozumiewawcze spojrzenia z Juanitą przytaknęłyśmy ochoczo.
-Przyda mi się jakaś impreza, ostatni raz upiłam się sto lat temu- zaśmiałam się.
-Ciocia Nita pokaże Ci jak się bawimy w Katalonii- powiedziała matczynym głosem, po czym wybuchnęłyśmy głośnym śmiechem.
-Do zobaczenia, ciociu- pożegnałam się z koleżanką, wsiadając do autobusu. Godziny szczytu w Barcelonie to coś strasznego- wysoka temperatura w połączeniu z tłokiem i zakorkowanymi uliczkami tego cudownego miasta potrafią doprowadzić do obłędu. Kiedy pojazd zatrzymał się przy moim przystanku czym prędzej wysiadłam, czując jak mokra od potu koszulka lepi mi się do ciała.

Nie pamiętam kiedy zwykły prysznic dał mi tyle radości. Ciepła woda spływająca po moim ciele wywoływała euforię niemal tak wielką, jak ta z reklam żeli kąpielowych. Racząc się tym przyjemnym uczuciem wtórowałam Beyoncé podczas wykonywania cudownej piosenki, jaką jest 'I was here', dając przy okazji jeden z najbardziej emocjonalnych łazienkowych koncertów. Próbując unormować przyspieszony oddech owinięta w kremowy ręcznik podreptałam do salonu, zostawiając na podłodze mokre ślady. Obecność mężczyzny opierającego się o parapet i wpatrującego się we mnie z szerokim uśmiechem niemal nie przyprawiła mnie o zawał serca.
-Jak Ty tu? Co robisz w moim salonie?!- krzyknęłam przestraszona.
-Jak to co? Stoję. Jak to jak? Normalnie, ktoś ZNOWU- położył nacisk na to słowo- zapomniał o przekręceniu zamka. Powinnaś się cieszyć, że to tylko ja, a nie jakiś psychol.
-Cóż, nie widzę żadnej różnicy- wytknęłam mężczyźnie język.-Napijesz się czegoś?
-Kawy, jeśli mogę.
-Wspaniale- klasnęłam w dłonie.- Zrób w takim razie i dla mnie, a ja idę się ubrać- posłałam mu buziaka nim zniknęłam we własnej sypialni.
-Jesteś niemożliwa- tymi słowami powitał mnie Mascherano, kiedy ubrana w jeansy i luźny, łososiowy t-shirt pojawiłam się ponownie w salonie.
-Dziękuję- potraktowałam te słowa jako komplement.-Posłodzona?- upewniłam się przysuwając kubek gorącego napoju pod nos i napawając się zapachem, który wydzielał.
-Łyżeczkę- usłyszałam w odpowiedzi.
-Idealnie- upiłam łyk, siadając po turecku na kanapie.
-Co Cię do mnie sprowadza?- zainteresowałam się.
-Właściwie to nudziłem się po powrocie z treningu i postanowiłem wpaść- wzruszył ramionami.-Ostatnio Tito nie wystawił mnie w podstawowym składzie, to już drugi raz z kolei. Muszę się wziąć w garść- skrzywił się.
-Dasz radę. Może Vilanova sprawdza nową taktykę? Wiesz, zostawia najlepsze na koniec- skomplementowałam Javiera, chcąc poprawić mu humor.
-Może- mruknął.
-Przepraszam- rzuciłam, kiedy usłyszeliśmy dzonek do drzwi.
-Nie ma sprawy, otwórz- przyłożył wypełniony kawą kubek do ust.
-Thiago? Co tu robisz?- spytałam.
-Wracałem właśnie z treningu i postanowiłem Cię odwiedzić- wyszczerzył się.
- Czy Wy się dzisiaj zmówiliście?- spytałam roześmiana, obserwując jego zdziwioną minę.-Wejdź, zobaczysz o czym mówię.
-Siema. Przeszkodziłem Wam w czymś?- zrobił zdziwioną minę.
-Nam? Nie, ha ha. Maschi wpadł tylko na kawę, również zaraz po treningu- wyjaśniłam.-Zrobić Ci coś do picia?
-Masz coś zimnego?
-Coś się znajdzie- poczłapałam do kuchni.-Proszę- wręczyłam '11' butelkę zimnego soku.
-Na pewno Wam nie przeszkadzam?- spojrzał na nas kontrolnie.
-Na pewno- zapewnił go Javier.
-Chłopaki, wpadłam na genialny pomysł-klasnęłam w dłonie.- Co powiecie na partyjkę scrabble?
-W sumie dlaczego nie- rzucił Alcántara.
-Nie wiem czy wiecie, ale jestem mistrzem w te klocki. Nie macie szans!- wypiął dumnie pierś Mascherano.
-Zobaczymy- zaśmiałam się, wygrzebując z szafy pudełko z grą.
-3,5,9,15.. wow, 27 punktów za słowo 'veracidad'- wpisałam odpowiednią cyferkę w swoją kolumnę, ciesząc się przy tym jak dziecko.
-Patrz na to- rzucił Thiago, układając kwadratowe klocki w wyraz 'mistrzostwa'.- 2,5,6.. jak to tylko 18 punktów?- skrzywił się, a ja wybuchnęłam śmiechem.
-¡Pobrecito!- przytuliłam go.- A wiecie co to oznacza?- chichrałam się.-Mascherano musi zdobyć 18 oczek, jeżeli chce wygrać. Marnie to widzę- udałam smutek, zerkając na zmartwionego przyjaciela, który od siebie dodał jedynie marne 'sol', co oczywiście nie dało mu prowadzenia.-Od dziś, zwracajcie się do mnie per 'campeón'- dodałam, pakując grę.
-Pójdę już- mruknął Thiago.
-Odprowadzę Cię.
-Spotkamy się jutro?- spytał wiążąc czarno-szare adidasy.
-Pewnie. Może pójdziemy na rower? Dawno nie jeździłam- zaproponowałam.
-Myślałem raczej o czymś innym- dodał tajemniczo.-Chciałbym zaprosić Cię na randkę. Prawdziwą- szepnął niepewnie.
-Randkę?- poczułam, jak żołądek podskakuje mi do gardła, a serce na moment przestaje bić. Co powinnam zrobić? Czy powinnam się zgodzić? Czego tak właściwie chcę? Niedawno doszłam do wniosku, że bycie singielką mnie nudzi. W niektórych momentach cieszyła mnie niezależność i to, że nie musiałam się nikomu tłumaczyć, jednak coraz częściej zwracałam uwagę na niewygniecioną poduszkę po prawej stronie łóżka, czy tylko jeden brudny kubek po porannej kawie, leżący w zlewie.-Niech będzie. Gdzie i o której?
-Przyjadę po Ciebie o 19, do zobaczenia- poczułam usta piłkarza na policzku. Z uśmiechem nie przyklejonym do twarzy usiadłam koło Javiera.
-Czemu się tak cieszysz?
-Tak po prostu. Jemy coś? Powinnam mieć jeszcze jakiś makaron. Co powiesz na spaghetti?- podniosłam znacząco brwi.
-Brzmi smacznie- podniósł się z kanapy i oboje pomaszerowaliśmy w kierunku kuchni. Podczas kiedy ja krzątałam się przygotowując posiłek, Mascherano rozwiązywał krzyżówkę siedząc przy kuchennym stole.
-Smacznego- wbiłam widelec w makaron delektując się jego smakiem.-Dlaczego nie jesz?- spytałam, zerkając z ukosa na kompana.
-Zakochałem się, Mel.


PS. Cóż.. chyba dopada mnie jesienna chandra, dlatego tak marudzę. W moim życiu szykuje się bardzo dużo zmian i chyba zaczynam się stresować. Cóż, wiem że nie o mój stan emocjonalny chodzi w tym blogu ale musiałam to komuś powiedzieć chociaż w taki 'blogowy' sposób. :P

Niedługo tu namieszam!

Co myślicie o przejściu na narrację trzecioosobową? :)

Jestem zauroczona tym gifem już od jakiegoś czasu i zawsze poprawia mi on humor, a na jesienną chandrę jak znalazł:


Zdrowiejcie, chłopaki!


14 komentarzy:

  1. Przez Ciebie naszła mnie ochota na ten kawałek Beyonce, ale nie nie będę śpiewać pod prysznicem, nie wyjde spod niego w reczniku i nie wpadnie do mnie zaden piłkarz Barcy :P Ale piosenka jest faktycznie genialna


    Thiago zaprosił Mel na pierwszą oficjalna randkę. Jak miło i słodko się robi. Chciałabym, żeby ta sielanka trwała jak najdłużej, ale coś czuje, że te zakochanie Javiera to jednak.... No pewnie chodzi o Melody, nie? xd


    I podwójna randka i ten horror. Pamiętam takie akcje jeszcze z gimnazjum xd Hihi.
    Aż strach sie przyznawać, że robiło się takie rzeczy dawniej xd Nie mnie cieszy mnie to, że Melody i Thiago się dogadują i chciałoby się rzec - sielanko trwaj!
    Czekam na kolejny rozdział

    P.S. Przyznam, że zupełnie przypadkiem zaprosiłam Cię na to opowiadanie o kanonierach. xd Nie spodziewałam się nawet, że przeczytasz, a co dopiero nadrobisz rozdziały i jeszcze Ci się spodoba :) Nie mniej cieszy mnie to :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przyjemnie :) Thiago, Thiago, Thiago kocham tego chłopaka :D Ładnie naprawił swoje złe pierwsze wrażenie i teraz przystępuje do działania xD Jestem za! Trzymam kciuki :P

    Dobra, teraz Javier... Nie wiem co napisać... Zaskoczyłaś mnie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję to bardzo miło z twojej strony, ale z językami obcymi nie mam większych problemów. Moja mama mówi, że mam talent to języków, bo bardzo szybko się ich uczę. Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. I was here.... cudowna piosenka, tak samo jak ten rozdział, czekam na nastepny:))

    OdpowiedzUsuń
  5. o tak, ten gif rządzi... Javier się zakochał... ALE W KIM?! tak trudno zgadnąć xDD
    randka z Thiago? brzmi idealnie :D
    czekam na nowość ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. Już uwielbiam tego bloga ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, już obserwuję więc będę na bieżąco ; )
      Tylko muszę chyba poprzednie wpisy przeczytać żeby być w temacie. Dajcie mi czas. ;<

      Usuń
  7. No, no, no ;D Słodko między Thiago i Mel. Śmiałam się czytając ten ich wypad do kina :) Chciałabym wyjść spod prysznica, a tu piłkarz! :O Marzenia :D

    Rozdział świetny, ale to już wiesz :D
    Ah, Javier, Javier. Jeżeli nie jest zakochany w Mel to będę w ogromnym szoku :)

    Więc czekam na kolejny, życzę weny i Tobie też powtórzę :D Nie mam nic do Aarona, ale potrzebowałam kogoś o zabarwieniu negatywnym :) Cieszę się, że się podobał bo ostatnio średnio podoba mi się to, co piszę. Ale jeżeli się Wam podoba, będę wstawiać dalej, no nie ? :D
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem Ci, że mam w planach(ba! mam już wypisanych bohaterów) dwa kolejne opowiadania :) Nie nudzi mi się póki co aktualne, a chce skończyć i dopiero zacząć kolejne :) Po prostu ostatnio, podobni z resztą jak Ciebie, dopadła chandra, więc idzie mi jak po grudzie. Ale myślę, że będzie tylko lepiej! :D
      O jejku, z nad morza?! :D Ja tam z Lubelszczyzny, daleko! :D

      Usuń
    2. A żebyś wiedziała, że koniec świata! :D
      W październiku?! O ty! Jak możesz? Tak dobre i fajne opowiadanie, ma być tak krótkie?! :O
      Jesteś okropna ;d Ale skoro masz nie mieć czasu, to lepiej jak skończy się dobrze, niż jak masz nie dodawać przez tygodnie żadnego rozdziału.

      Tabliczka czekolady + herbatka + dobry mecz = połączenie idealne :D

      Usuń
  8. Świetny gif < 3
    A i odcinek boski.. zakochany Maschi ^^
    Czekam, czekam z niecierpliwością.
    Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
  9. według mnie raczej o tym, że ktoś nie jest zainteresowany niczym innym poza liczbą obserwatorów...
    piszesz w ciekawy sposób, ale przyznam, że nie czytałam dużo, bo nie wiem o co chodzi, a żeby przeczytać wszystko niestety nie znajdę czasu :/ szkoła...
    ja wolę narrację pierwszoosobową

    OdpowiedzUsuń
  10. Pięęęęęęękne opowiadanie:) czekamy z niecierpliwością na nexta :*

    OdpowiedzUsuń
  11. hah, pamiętam to szaleństwo z karteczkami. xD sama też zbierałam. ale to w zerówce jeszcze, potem mi się znudziło xD

    OdpowiedzUsuń

1. Bardzo proszę o NIE dodawanie komentarzy typu- 'obserwowanie za obserwowanie' ; 'fajne opowiadanie, zapraszam do mnie'.
2. Bardzo dziękuję za wszystkie miłe komentarze, a także za te z konstruktywną krytyką i wszelkimi sensownymi uwagami odnośnie mojego opowiadania.
3. O nowościach powiadamiam wszystkie osoby, które zostawiły komentarz pod poprzednią notką.
4. Zapraszam ponownie. ;-)