sobota, 6 października 2012

7. Si estás en Roma, vive como un romano.


-¡Adiós!- Mascherano udawał płacz tuląc mnie przy wejściu głównym na Camp Nou.
-¡Suerte!- powiedziałam ze śmiechem ściskając go mocno.- Powodzenia, chłopaki. Przywieźcie ze sobą 3 punkty!- krzyczałam do reszty jugadores.- Iniesta, Puyol, uważajcie na siebie. Nie dajcie się sprowokować i wygrajcie ten mecz- uśmiechnęłam się szeroko, tracąc tym razem oddech w objęciach Thiago.
-Będziesz trzymać kciuki, żebym zagrał dobry mecz?- przymilał się piłkarz.
-Oczywiście! Jesli zagrasz zły mecz to nici z naszej randki!- zagroziłam żartobliwie.
-W takim razie muszę zagrać świetnie- wystawił mi język i poszedł włożyć swoją torbę do autokaru, mającego odwieźć chłopaków na lotnisko.
-Valdes, mam nadzieję, że w Twojej obronie nie będzie słabych punktów i Benfica skończy mecz z zerową liczbą bramek- powiedziałam do ściskającego swoją ukochaną golkipera, na którego ramionach siedział mały Dylan.-Junior, powiedz tacie żeby ładnie bronił!- zagaiłam.
-Tatuś zawse broni gole!- klasnął w dłonie.
-Bardzo dobrze mówisz, synu- Víctor złapał malca za stópki, po czym ten z radością klepał go po głowie, śmiejąc się przy tym w głos. 
-Przykro mi to mówić, ale na nas już czas. Powinniśmy jechać na lotnisko- zakomunikował spokojnie Tito.
-Tatuś poleci samolotem, wies?- Valdes Junior zaczepił Antonellę, która dopiero co została oswobodzona z ramion niejakiego Messiego.
-Wow- udawała wielkie zdziwienie.-Super, co nie?- kontynuowała swój teatrzyk.
-Powodzenia- cmoknęłam Maschiego w policzek i zerknęłam na Dumę Katalonii po raz ostatni.
-To co dziewczęta, widzimy się jutro?- upewniłam się.
-Pewnie!- odpowiedziały mi obie jednocześnie.
-Może masz ochotę do nas dołączyć?- spytałam stojącej niedaleko ukochanej Pedro.'Kolejna ciężarna, buff'- pomyślałam śmiejąc się w myślach.
-Dołączyć do Was?- spytała zdziwiona.
-Mamy zamiar zorganizować mały babski wieczór i oglądnąć chłopaków z perspektywy mojej kanapy- wyjaśniłam.
-Piszesz się?- usłyszałam głos Antonelli.
-Nie daj się prosić, Carolina!- dopingowała ją Yolanda.
-Niestety nie przyjdę- odpowiedziała sucho.
-Dlaczego?- dopytywałyśmy się.
-Ma ciekawsze sposoby na spędzanie wieczorów- mruknęła i poszła do samochodu, a my trzy wymieniłysmy zdziwione spojrzenia.
-Tą co ugryzło?- mruknęła ukochana napastnika Barçy.
-A bo ja wiem- wruszyłam ramionami.- Wychodzi więc na to, że nadal będzie 2:1- zaśmiałam się.
-Mówiłam Ci coś na ten temat, widzę jak Jacob na Ciebie patrzy- mruknęła Valdesóvna.
-Myślisz?- rozważyłam jej słowa.
-Ja nie myślę, ja to wiem- spojrzała na mnie badawczo.-A jak Ty jesteś nastawiona do niego?
-Wiesz, w zasadzie go nie znam. Przegadaliśmy łącznie może 3 godziny.. Zrobił na mnie dobre pierwsze wrażenie, jest sympatyczny, uprzejmy i przystojny. Mogłabym się z nim umówić- zamyśliłam się.
-A propos randek- zaczęła Antonella.-Leo coś mi wspominał, że starszy brat Rafinho zakręcił się obok Ciebie?- zaciekawiła się kobieta.
-Zakręcił, nie zakręcił..- odpowiedziałam wymijająco uśmiechając się nieznacznie.
-Zaczerwieniłaś się, moja droga!- powiedziała Yolanda.
-Nieprawda!- spuściłam wzrok. Nigdy nie potrafiłam ukryć emocji pozwalając każdemu czytać ze mnie jak z otwartej księgi.-Umówiliśmy się na kolację ale wiecie jaki jest Thiago. Podejrzewam, że zrobi jeszcze jakąś głupotę- ugięłam się pod ostrzałem trzech spojrzeń skierowanych prosto na mnie i postanowiłam puścić parę z ust.
-Nie możesz z góry tego zakładać, to dobry dzieciak. Znam go już trochę czasu i wiem, że potrafi być nieznośny, ale w głębi duszy nie jest taki zły. No i jest przystojny- zaśmiała się.
-Oooj, bo powiem Víctorovi- zagroziłam kobiecie żartobliwie.
-Mój tatuś ma na imie Víctor, wies?- odezwał się nieco zapomniany przez nas mały Dylan, bawiący się grzecznie przez cały czas, przy schodach prowadzących na Camp Nou.
-Serio?- zrobiłam wielkie oczy udając zdziwiene.
-Nooo- pokiwał główką, po czym wrócił do biegania po stopniach.
-Ostrożnie, kochanie- denerwowała się jego mama, nie spuszczając już wzroku z malca.

-Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!- krzyczałam jak najgłośniej potrafiłam, skacząc i obracając się wokół własnej osi.-Dostałam się!- piszczałam, ściskając w dłoni białą kopertę z adresem Universitat de Barcelona, tańcząc przy tym do rytmu piosenki z nowej reklamy Coca-Coli. Wyszukałam wzrokiem telefon i przelałam swoje emocje na sms-a, którego z kolei wysłałam prosto do Javiera. Z szerokim uśmiechem, który nie znikał  z mojej buzi przez cały dzień przeżyłam ten poniedziałek. Szczerzyłam się do pomidorów w pobliskim warzywniaku, do psa czekającego na swojego właściciela przy kawiarni na rogu i do kierowców stojących w korkach i trąbiących na siebie na wzajem. 
-Zasnął biedaczek, a tak chciał oglądnąć mecz- mówiła spoglądająca na Dylana Yolanda, kiedy przyjechali do mnie oboje we wtorkowy wieczór.
-Nie powinnaś go nosić w tym stanie, daj małego, pomogę Ci- zaoferowałam się i przejęłam słodki ciężar z jej ramion. Ułożyłam go na łóżku w swojej sypialni i wróciłam do salonu. 
-Dziękuję- uśmiechnęła się.-Antonella dzwoniła, że już jedzie.
-Okej. Przygotuję coś do picia. Na co masz ochotę?- spytałam.
-Masz może wodę z cytryną?
-Pewnie- w tym momencie obie usłyszałyśmy dzwonek. Pognałam otworzyć drzwi ukochanej Messiego i niedługim czasie siedziałyśmy we trzy w salonie, każda z paczką chrupek na kolanach.
-Muszę chyba ucałować Sancheza, kiedy wrócą- żartowałam, kiedy cieszyłyśmy się ze zdobytego już w 6' gola.
-A widziałaś kto mu podał?- wyprostowała się dumnie Antonella.
-Już nie bądź taka nieskromna- zaśmiała się Yolanda.
-Cii, oglądamy- zarządziłam. Przeżywałyśmy żółtą kartkę Cesca, kolejną możliwość zdobycia punktu dla Blaugrany Alexisa i pudła Messiego i Pedro.- Najważniejsze, że wygrywamy dziewczęta. Tego trzeba się trzymać- animowałam.
-Mogliby grać lepiej..- marudziła miłość Leo.
-My powinnyśmy cieszyć się ze zdobytych bramek. Wiem, że nie grają wyśmienicie, ale od naprawiania tego typu błędów jest Tito- mówiłam, kiedy rozmawiałyśmy w przerwie meczu.
-Może i masz rację- przytaknęła mi. Nie dane nam było dalej o tym rozmawiać, ponieważ Cuneyt Cakir gwizdkiem wznowił grę. 
-Aaaa! Mamy gola!- krzyczałyśmy jedna przez drugą.-Fábregas, Fábregas, Fábregas!- śpiewałam cicho, kiedy dziewczyny się ze mnie nabijały.- No co?- spytałam pesząc się lekko.- Zawsze przy oglądaniu meczu za bardzo się wczuwam- wzruszyłam ramionami. Przez ostatnie dwadzieścia minut meczu mieszałyśmy graczy Benfici z błotem, przez to jak nieczysto grali.  W 78' niemal płakałyśmy widząc kontuzję Puyola. Wszystkie pałałyśmy do niego ogromną sympatią i szczerze żałowałyśmy, że ponownie czeka go rozbrat z futbolem. Ledwie pożegnałyśmy Carlesa, a z boiskiem (niestety zasłużenie) rozstał się Sergio. Zaraz po nim arbiter zarządził krótką przerwę, kiedy to Daniel dostał w twarz.
-Muszę Wam powiedzieć, dziewczyny, że mam mieszane uczucia po tym meczu. Nie potrafię się cieszyć z goli, za które zapłaciliśmy taką cenę- skrzywiła się Valdesóvna przypinając fotelik małego Dylana pasami.
-Ja mam to samo- zawtórowała jej Antonella.
-Niestety, taki jest futbol. Jedno jest pewne- Capi nigdy nie odpuszcza- uśmiechnęłam się delikatnie machając w kierunku dwóch odjeżdżających z pod mojego bloku samochodów. Nie zdążyłam dokuśtykać na górę kiedy usłyszałam dzwonek swojego telefonu.
-Tak słucham?- spytałam oficjalnie, ponieważ nie znałam numeru który się wyświetlił.
-I jak Ci się podobało?- usłyszałam głos Thiago.-Pójdziesz ze mną na kolację?- mężczyzna nie był jednak tak radosny, jak po każdym innym wygranym meczu Barçy.
-Pewnie- odpowiedziałam.- Jak nastroje? Gdzie jesteście?
-Buziaki Melody, jesteśmy z Ciebie dumni, cieszymy się, że się dostałaś!- usłyszałam krzyczących Xavi'ego i Javiera.
-Jesteśmy jeszcze na stadionie, czekamy aż Puyol wróci ze szpitala. Opatrzą go tam powierzchownie, a zaraz potem wracamy do Barcelony. Masakra, co nie?- spytał bardziej retorycznie, nie oczekując odpowiedzi.
-Szkoda Carlesa, pewnie. Mam nadzieję, że nie czeka go długa przerwa. Każdy dzień bez treningu jest dniem straconym, bo przecież nie da się go powtórzyć w przyszłości.
-A Ty co robisz?- spytał głos z telefonu.
-Odprowadziłam właśnie dziewczyny do samochodów, a teraz wdrapuję się na górę. Wchodzę do mieszkania- opisywałam każdy swój krok śmiejąc się bez przerwy. Porozmawialiśmy jeszcze chwilę, poruszając mniej lub bardziej ważne tematy. Po wciśnięciu czerwonej słuchawki wykonałam wieczorną toaletę i czym prędzej 'pobiegłam' do łóżka.
-Oby do piątku- pocieszałam sama siebie zerkając na otwarty w telefonie kalendarz. Właśnie tego dnia miałam stawić się w szpitalu by pozbyć się 'ozdoby' na mojej stopie. Zasnęłam w momencie, w którym mój prawy policzek dotknął poduszki. 

Wpatrywałam się w ciemnobrązowe drzwi, oczekując aż właściciel mieszkania za nimi mi je otworzy. Nie widziałam go przez cały dzień, byłam ciekawa dlaczego tak się stało.
-Hej- cmoknął mnie w policzek, witając się ze mną jak gdyby nigdy nic.
-Gdzie się podziewałeś, sąsiedzie?- spytałam zdziwiona.
-Spałem, byłem padnięty. Wejdź- puścił mnie w drzwiach.
-Co robisz?- rozglądnęłam się po pokoju, w którym jedynymi źródłami światła były lampka i komputer, a na stole leżała miska popcornu.
-Właśnie miałem zamiar oglądnąć film- przeciągnął się.-Chcesz oglądnąć ze mną?- zaproponował.
-Pewnie, włączaj- mieliśmy nie lada problemy z ułożeniem się na sofie. Nie mogliśmy skorzystać z foteli znajdujących się w mieszkaniu piłkarza, ponieważ wczoraj, pod jego nieobecność zostały wyprane przez Panią z firmy sprzątającej. Finalnie wyszło na to, że Javi opierał nogi o stół, a ja swoje ułożyłam na jego udach.
-Przywiozłem z Portugalii ponoć pyszne wino. Spróbujemy?- zaproponował chwilę po rozpoczęciu się filmu.
-Uwielbiam wino z popcornem- zaśmiałam się, kiedy Maschi pobiegł do kuchni po wino i kieliszki. Wróciliśmy do oglądania 'Mi casa, su casa'- zabawnej choć prostej komedii romantycznej. Wraz z upływem filmu zmniejszała się ilość płynu w butelce, zwiększały się natomiast nasze uśmiechy i czerwieniały policzki. W pewnym momencie poczułam jak dłoń Javiera delikatnie gładzi mnie po odkrytej łydce. W pierwszym momencie chciałam się odsunąć, jednak sprawiało mi to zbyt dużą przyjemność. Zerkałam na ekran przymrużonymi oczyma, by chociaż zachować pozory. Przyjaciel pozwalał sobie na coraz więcej, docierając palcami coraz wyżej. Moje ciało reagowało na każdy jego ruch, zdradzając moje emocje. Poprawiłam się na kanapie, przybliżając się nieco do Maschiego. Wodziłam paznokciami po karku mężczyzny czekając na jego następny ruch. Nie myślałam wtedy o tym, że jesteśmy przyjaciółmi, że na piątek jestem umówiona z Thiago, że Katalońska '14' nie jest w moim typie, że za kilka godzin będę tego żałować. Liczyło się przyjemne uczucie, które dawał mi przyjaciel. Domyślałam się, że wino ma w tym swój ogromny udział, jednak nie to było najważniejsze w tej chwili. Poczułam delikatne szarpnięcie kiedy piłkarz podniósł mnie i usadowił sobie na kolanach. Przeklinałam w myślach gips utrudniający nam ruchy, jednak Javier dobrze radził sobie i z tą przeszkodą. Siedzieliśmy przez chwilę patrząc sobie w oczy i przeprowadzając niemą rozmowę- on wyrażał jednoznaczne chęci, ja na nie przyzwalałam. Kiedy nasze oddechy wróciły do normy zastanawialiśmy się kto odważy się wykonać pierwszy ruch na nowym etapie. Przysunęłam twarz do twarzy Mascherano czując jego oddech na moich ustach. Zamarłam jednak w bezruchu oczekując reakcji przyjaciela, który wpił się w moje usta przyciskając mnie do siebie.  Po chwili bezpardonowo pozbył się mojej bluzki, jednym ruchem ręki ściągając mi stanik. Odwdzięczyłam się tym samym, ciskając jego fioletowy t-shirt za siebie. Nie odwracając wzroku od moich oczu podniósł mnie do góry i zaniósł do sypialni,  w której ułożył mnie na grafitowej, matowej pościeli.

-Zdajesz sobie sprawę z tego co przed chwilą się stało?- wymruczałam czerwieniąc się jak wiśnia, okrywając się szczelnie kołdrą po sam czubek nosa i zerkając niepewnie na mężczyznę leżącego koło mnie. Javier tylko milczał i wpatrywał się we mnie z uśmiechem.- Co jest takie zabawne?
-Słodko się krępujesz. No cóż, stało się- położył się na plecach zakładając ręce na głowę.
-'Stało się?'- powtórzyłam zdziwiona.-Tylko tyle?- bałam się, że na tym skończy się nasza przyjaźń. Nie wyobrażałam sobie nas zachowujących się tak jak wcześniej, kiedy bez żadnych głębszych podtekstów przytulaliśmy się, czy rzucaliśmy dwuznaczne komentarze. Najwyraźniej Mascherano miał inne odczucia, co bardzo mnie zdziwiło.
-A co mam powiedzieć, Melody? Jesteśmy dorosłymi ludźmi, mamy swoje potrzeby. Zapomnieliśmy się, wypiliśmy za dużo wina,a  do tego ten film.. Zapomnijmy o wszystkim, dobrze? Nie chcę, żeby nasze relacje uległy zmianie.
-Tak, tak. Lepiej już pójdę- dodałam spod kołdry.
-Skoro tak chcesz..- mruknął.-Czemu tak na mnie patrzysz?- spytał, kiedy zauważył moje spojrzenie.
-Idź stąd, chcę się ubrać!- podniosłam nieco głos wychylając się spod przykrycia, jednak czym prędzej schowałam się tam ponownie.
-Widziałem Cię już nago, nie pamiętasz?- zaśmiał się, jednak wstał i nie zakrywając się nawet poduszką wyszedł jak gdyby nigdy nic z pokoju.
-Fuj- wzdrygnęłam się i powoli zaczęłam kompletować swoją garderobę. Niestety, góra mojego stroju została w salonie, więc musiałam zadowolić się zieloną koszulką Mascherano, spoczywającą na szafce. Wkraczając do salonu rozpoczęłam swój 'walk of shame' ze wstydem zerkając na porozrzucane ubrania.
-Pożyczę bluzkę, dobrze?- chwyciłam swój biustonosz i bluzkę, wsunęłam klapka na stopę i nie patrząc na chichrającego się piłkarza podreptałam czym prędzej do siebie. Kiedy przekroczyłam próg własnego mieszkania wstyd mieszał się z radością. 'Może ten głupek ma rację?'- zastanawiałam się. 'W końcu nic wielkiego się nie stało, po prostu się przespaliśmy'- kontynuowałam wewnętrzny monolog. 'Co ja mówię?! My ze sobą spaliśmy! Uprawialiśmy sex! Widział mnie nago, ja widziałam jego.. klejnoty'- czułam, że czerwienię się coraz bardziej. Nie potrafiłam skupić się na niczym innym. Myślałam o owym zajściu robiąc sobie kolację, kąpiąc się i przeglądając e-mail. Kiedy po raz setny wałkowałam w myślach swoje zachowanie, usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Podczas szukania komórki zabrałam się za wymyślanie wymówki, przez którą nie mogłabym odebrać telefonu od Javiera. Ze strachem spojrzałam na wyświetlacz. 6 liter, które się na nim wyświetliły, spowodowały jeszcze szybsze kołatanie mojego serca.
-Cześć Piękna- usłyszałam.
-Cześć Thiago- mimo, że nic nie łączyło mnie z '11', czułam że zachowałam się nieodpowiednio. Wino wyparowało ze mnie jak ręką odjął, więc stawałam teraz twarzą w twarz z wyrzutami sumienia, bez żadnego 'środka przeciwbólowego'.
-Pamiętasz o naszej jutrzejszej randce?- zagadnął wesoło.
-Oczywiście- odpowiedziałam.
-Coś się stało? Brzmisz jakoś inaczej- usłyszałam, a włosy stanęły mi dęba.
-Nie, nie. Po prostu jestem zmęczona-wymigałam się.
-Aah, niech będzie. W końcu jest dość późno- powiedział jakby sam do siebie. Zadzwonię jutro i dogadamy szczegóły, dobrze?
-Ok- mruknęłam.-Do usłyszenia.
Zbyt wiele myśli przelatywało mi przez głowę, abym mogła tak po prostu zasnąć. Kręciłam się po mieszkaniu do 3 nad ranem, szorując łazienkowe kafelki, wycierając kurz z telewizora i myjąc podłogę. Kiedy położyłam się do łóżka zegar wskazywał 3:13. Zastanawiałam się, czy Mascherano przeżywa to tak jak ja. Domyślałam się jednak, że wyrzucił już całą tę sytuację z pamięci i od tego czasu będzie się ze mnie jedynie nabijał widząc moje zażenowanie i wstyd. Westchnąwszy głośno przewróciłam się na drugi bok i starając się zasnąć liczyłam ilość kropek na abażurze.

PS. Pozmieniałam kilka rzeczy ze swojego 'scenariusza', żeby nieco przyspieszyć akcję. Przepraszam za opis 'sceny łóżkowej', jednak nie jestem najlepsza w pisaniu w/w deskrypcji.
Jutro mecz, trochę się boję. Wybieram się na swoje pierwsze w życiu spotkanie culés i byłoby miło, gdyby pierwszy mecz obejrzany na takim meetingu był wygrany. ¡Vamooooooooooos!
+ nowy gadżet- obserwatorzy, znajduje się po prawej stronie. 

¡Besos! (:

8 komentarzy:

  1. O kurczę... Javier, nie przeginasz czasem? xD Zrobiło się ciekawie :D Nie żeby wcześniej było nudno czy coś :P
    Dylan mnie rozwala :D Uwielbiam go. I tego w Twoim opowiadaniu, i tego prawdziwego. Gdybym była 15-16 lat młodsza, to młody Valdes na pewno byłby obiektem moich wzdychań :D
    Miała być "ta wredna" no i jest. Coś nowego w każdym razie :)
    Przepraszam, że nie odpisuję na każdy Twój komentarz. Po prostu nie jestem w stanie. Jeśli chcesz to możemy się wymienić numerami gg i tam pogadać. Ewentualnie jeśli masz konto to znajdź mnie na ciacha.net :)Tak myślę, że w poniedziałek pojawi się nowy rozdział. Teraz własnie siedzę i piszę :P Zobaczymy co z tego wyjdzie.
    Też się boję jutrzejszego meczu... Życzę udanego meetingu ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. No no przespała się z Javierem.... tak czułam, że jednak uczucia Mascherano będą w pewnym momencie głębsze, ale nie spodziewałam się, że jeszcze przed randką z Thiago. Jestem niesamowicie ciekawa jak to rozegrasz w kolejnym rozdziale.

    OdpowiedzUsuń
  3. tańczyć w rytm nowej piosenki coca-coli - padłam xD
    tak, jesli mozesz to informuje mnie dalej:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow :D Nie sądziłam, że prześpi się z Javierem. Wierzyłam w taką czystą przyjaźń damsko-męską, bez scen bardziej, hmm czułych? :D Ale tam! Mam nadzieję, że nie będzie tego Melody długo rozpamiętywała. W końcu ma randkę z Thiago! :D
    Czekam z niecierpliwością i na Gran Derbi (nie tylko ty się boisz, ale lubię ten dreszczyk emocji), no i na kolejny rozdział! :D
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. dość możliwe, że to wszystko tak wygląda, jednak możliwe, że to przez to, że chcę już skończyć to opowiadanie i skupić się na drugim plus dopracowuje niepublikowane jeszcze :)


    Nie mniej mam nadzieję, że ostatni juz rozdział + epilog wiele wyjaśnią.


    No i oczywiście miałam dodać piosenke, która wyzwala pod koniec rozdziału emocje u czytelnika, ale moja choroba temu zapobiegła....

    OdpowiedzUsuń
  6. po pierwsze, serdecznie zapraszam na odcinek 13 na www.nubes-sobre-barcelona.blogspot.com
    po drugie, u ciebie nadrobię opowiadanie jak tylko będe miała chwilę wytchnienia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no, nadrobiłam wszystkie części i bardzo mi się podoba! wszystko toczy się swoim tempem, chociaż mam mieszane uczucia co do Thiago... zobaczymy jak to bedzie na tej randce, czekam na nowość i jak możesz to informuj mnie na w/w blogu w zakładce INFORMATOR
      z góry dziękuje i pozdrawiam ^^

      Usuń
  7. 58 year old Executive Secretary Garwood Babonau, hailing from Angus enjoys watching movies like Parasite and Skiing. Took a trip to Archaeological Site of Atapuerca and drives a Ferrari 250 SWB Berlinetta Competizione. jej ostatni blog

    OdpowiedzUsuń

1. Bardzo proszę o NIE dodawanie komentarzy typu- 'obserwowanie za obserwowanie' ; 'fajne opowiadanie, zapraszam do mnie'.
2. Bardzo dziękuję za wszystkie miłe komentarze, a także za te z konstruktywną krytyką i wszelkimi sensownymi uwagami odnośnie mojego opowiadania.
3. O nowościach powiadamiam wszystkie osoby, które zostawiły komentarz pod poprzednią notką.
4. Zapraszam ponownie. ;-)