czwartek, 25 października 2012

14. En tierra de ciegos, el tuerto es rey.

W pewnym momencie drzwi się otworzyły, a ja na moment wstrzymałam oddech, tylko po to, żeby po chwili głośno wypuścić zgromadzone w płucach powietrze. 
-Cześć wszystkim- Javier wszedł do sali obejmując jakąś kobietę, o włosach koloru zboża. Była ubrana w jasnobeżowe cygaretki i kremową koszulę. Całości dopełniały karmelowe, lakierowane szpilki. Prezentowała się całkiem przyjemnie.-Poznajcie Alessandrę, moją nową dziewczynę- wyszczerzył się.-Alessandro, to są moi przyjaciele- po czym wymienił imiona wszystkich zebranych.
-Miło mi- przywitała się z każdym z osobna. Na pierwszy rzut oka wydała się sympatyczną osobą, jednak postanowiłam dokładnie ją wybadać. By zachować pozory, kiedy podała mi rękę uniosłam się delikatnie z krzesła i z uśmiechem na ustach ją uścisnęłam, mrucząc przy tym swoje imię. Jak można się było spodziewać, chcąc dowiedzieć się więcej o nowej sympatii naszego przyjaciela, wypytywaliśmy biedną Alessandrę o wszystko. Momentami wydawało mi się, że chcieliśmy wiedzieć zbyt wiele, jednak zwyczajna, ludzka ciekawość zwyciężyła i tylko nadstawiałam uszu, by poznać kolejne sekrety nowej znajomej. Podczas jedzenia deseru utworzyły się małe grupki- kobiety dyskutowały przy jednej części stołu o różnych babskich sprawach, mężczyźni w przeciwnym kącie sali zapewne nadal kontynuowali dochodzenie.
-Więc mówisz, że poznaliście się na Camp Nou?- zaciekawiła się Yolanda.
-Tak- uśmiechnęła się blondynka.-Pracuję w La Masía i przyjechałam tam, żeby załatwić dzieciakom trening z którymś z piłkarzy z pierwszego składu. No i tak jakoś wyszło- zawstydziła się nieco, wywołując u naszej czwórki lekki wybuch śmiechu.
-Tak jakoś wyszło?- chichrałam się.

-Co myślisz o Alessandrze?- mniej więcej kwadrans później, kiedy oddychałam świeżym powietrzem stojąc na restauracyjnym balkonie, dołączył do mnie gospodarz wieczoru.
-Sympatyczna- wzruszyłam ramionami.- Dokładnie taka, jak ją opisałeś. Cieszę się, że odważyłeś się i zaryzykowałeś- położyłam głowę na ramieniu przyjaciela.
-Ja też się cieszę- oparł głowę o moją.
-A jak Ci się układa z Thiago?- spytał.
-Co ma nam się układać? Nie jesteśmy ze sobą w związku, tak jak zresztą mówiłam Ci już z milion razy.
-Tak, tak, jasne- odparł kpiąco.
-Nie 'tak, tak, jasne', tylko tak- puknęłam go w ramię.-Jest nam dobrze tak jak jest i żadne z nas nie chce tego zmieniać- wyjaśniłam.
-Yhym.. Wróbelki w katalońskiej szatni ćwierkają co innego- rzucił, wchodząc ponownie do sali.
-Czekaj, czekaj- zawołałam przyjaciela, jednak ten nawet się nie odwrócił. Obróciłam się i obserwując panoramę miasta zastanawiałam się, co Mascherano miał na myśli. Rozważania przerwały jednak tulące mnie dłonie i gorące usta odciskające się na moim policzku.
-A Tobie co się stało?- uśmiechnęłam się delikatnie, czując perfumy Alcántary.
-Nic, miałem ochotę Cię przytulić- powiedział, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.-Lubię Cię, Mel. Dobrze się przy Tobie czuję, wiesz?- wyznał, opierając się o barierkę zaraz obok mnie.
-Miło mi to słyszeć, ja również dobrze się z Tobą czuję- nie odważyłam się jednak unieść wzroku, przeczuwając, że ta rozmowa nie prowadzi do niczego dobrego.- Wracamy do środka?- wypaliłam nagle, czując dłoń piłkarza na swojej.-Nie wypada ich tak zostawiać, chodź- zachęciłam nieco zawiedzionego mężczyznę do dołączenia do reszty. Przez resztę wieczoru starałam się ignorować cichy głosik w mojej głowie, cytujący słowa Javiera za każdym razem, kiedy próbowałam skupić się na czymś innym.
-Ja już się zbieram, jutro mam zajęcia a muszę się jeszcze pouczyć- skłamałam.
-Jesteś pewna? Może posiedzisz z nami jeszcze chwilę?- spytała wesoło Alessandra.
-Tak, jestem pewna. Opuściłam już kilka zajęć. Jeszcze trochę i nie nadrobię z materiałem- skrzywiłam się.-Miło było Cię poznać- uściskałam dziewczynę.-Musimy się kiedyś umówić na kawę!
-Koniecznie- przytaknęła. Pożegnałam się z resztą towarzystwa i otulając się ciaśniej apaszką wyszłam z lokalu.
-Melody!- usłyszałam, kiedy moich oczu dobiegła wolna taksówka.-Odwiozę Cię, zaczekaj!- rozejrzałam się z paniką wypisaną na twarzy, szukając pretekstu dla którego mogłabym udać, że nie słyszę jego wołania. Jako że restauracja była umiejscowiona w spokojnej dzielnicy Barcelony, daleko od pubów i klubów, ulica była niemalże pusta, a co za tym idzie- cicha. Nie mając innego wyjścia przybrałam wesoły wyraz twarzy i zerkając przepraszająco na taksówkarza, odwróciłam się na pięcie i skierowałam w stronę Thiago.
-Na pewno jest Ci po drodze?- spytałam, nadal desperacko szukając punktu zaczepienia.
-Pewnie, wsiadaj. Chciałbym z Tobą porozmawiać- otworzył przede mną drzwi, które chwilę później za mną zatrzasnął. Atmosfera w aucie niemal rozsadzała je od środka. Opuściłam szybę, łudząc się, że pomoże to chociaż w jakiś sposób obniżyć napięcie. Głębokie oddechy i luźny, zastępczy temat jakim były plany na najbliższy tydzień pozwoliły mi się uspokoić i uwierzyć, że Alcántara zapomniał o rozmowie, którą miał ze mną przeprowadzić. Kiedy w końcu odrobinę się zrelaksowałam, a dialog z mężczyzną ponownie zaczął sprawiać mi przyjemność zatrzymaliśmy się przed moim blokiem. Nie chcąc kusić losu czym prędzej odpięłam pas i pociągnęłam za klamkę, a drzwi ustąpiły.
-Dobranoc i dzięki- rzuciłam, po czym szybko zsunęłam się z fotela. Trzasnęłam drzwiami i nawet się nie odwracając pognałam do drzwi, starając się namierzyć dłonią klucze. Chwilę później, uświadomiłam sobie jednak, że echem odbiło się w moich uszach jeszcze jedno trzaśnięcie. Spodziewając się, co zobaczę kiedy zerknę za siebie obróciłam się powoli. Tak jak się spodziewałam- Thiago stał opierając się o maskę białego Audi. Po raz kolejny tego wieczora głośno nabierając powietrza do płuc i starając się przybrać naturalny wyraz twarzy skierowałam się w jego stronę, zwalniając swój krok do maksimum.
-Wiesz o czym chcę z Tobą porozmawiać, prawda? Dlatego tak szybko uciekasz- powiedział bardziej do siebie, niż do mnie.
-Powiedzmy, że jedynie się domyślam.
-Dlaczego się przed tym wzbraniasz? Wydawało mi się, że oboje się lubimy, a nawet zaczynamy do siebie coś czuć.
-Nie lubię zmian, wiesz? Boję się ich. Po co zmieniać coś, co jest dobre?
-Żeby było lepsze- czułam, że na mnie patrzy, więc uparcie wpatrywałam się w niebo. Przyznam, że tym mnie zagiął. Chwilę zalegającej między nami ciszy wykorzystałam po to, by zebrać myśli.
-Nie psujmy tego, Thiago- powiedziałam błagalnie.
-Nie mam takiego zamiaru- położył swoją dłoń na mojej.-Chcę zrobić coś zupełnie przeciwnego- czułam, jak coraz bardziej napiera na mnie swoim ciałem. Ugięłam się i zerknęłam w dwoje pilnie obserwujące każdy mój ruch oczu.
-Co Ci nie pasuje w naszym obecnym układzie? Jest przyjemnie..
-Może być przyjemniej- przerwał mi.
-...jest miło..- zignorowałam go.
-Może być milej- ponownie wszedł mi w słowo, a ja po raz kolejny zdawałam się go nie słyszeć:
-...jesteś wolny, możesz robić co chcesz, spotykać się z innymi dziewczynami i korzystać z młodości..- kontynuowałam.
-A co jeśli tego nie chcę?- stanął przede mną i zdecydowanie, a jednocześnie delikatnie przytrzymał moją twarz, kiedy ponownie chciałam odwrócić wzrok.-Co jeśli ja chcę być przez Ciebie kontrolowany, co jeśli nie chcę korzystać z młodości i chcę się zachować jak na dojrzałego faceta przystało?- z ust piłkarza wylał się potok pytań, na które nie potrafiłam udzielić odpowiedzi.
-Po prostu daj mi jeszcze trochę czasu, postaram się poukładać wszystko w głowie, dobrze?- mruknęłam cicho, na co Alcántara jedynie mnie przytulił, całując przy okazji gdzieś we włosy. Trwaliśmy przez chwilę w takiej pozycji, a ja zastanawiałam się dlaczego nie potrafię odważyć się na kolejny krok i nie nie martwić się na zapas. Powoli zaczęłam wyswabadzać się z objęć Thiago i przepełniona niepewnością oczekiwałam na reakcję kompana. W pewnym momencie poczułam  jego usta całujące moje i nie potrafiłam się im oprzeć. Opamiętałam się jednak i gwałtownie się od nich oderwałam, czując palący dotyk jeszcze przez kilka godzin po zaistniałej sytuacji, jak gdyby wypaliły na moich wargach niewidoczny ślad.

Następnego dnia niechętnie poszłam na zajęcia, spodziewając się spotkać tam rozgadaną rudowłosą, która oczywiście nie omieszka wypytać mnie o każdą sekundę mojego weekendu. Nie życzę nikomu źle, jednak skłamałabym mówiąc, że nie ucieszyło mnie przeziębienie koleżanki, które na kilka dni zatrzymało ją w domu. Wodząc bezmyślnie długopisem po kartce, malowałam kwiatki, gwiazdki i inne duperele. Wytrzymałam te kilka godzin na uczelni i ponownie posnułam się do domu. W klatce minęłam roześmianego Mascherano obejmującego Alessandrę:
-Cześć Mel- wesoło przywitała się dziewczyna, której po chwili zawtórował Javier.
-Hej- burknęłam zła na cały świat.
-Idziesz z nami na spacer?- troskliwie zapytał mój przyjaciel.
-Mam dużo nauki, przepraszam- minęłam gruchające gołąbki i odprowadzona wzrokiem Argentyńczyka i jego hiszpańskiej partnerki wbiegłam na górę. Zaopatrzywszy się w dużą porcję lodów, polanych grubą warstwą sosu rozpoczęłam okupowanie kanapy. Oglądnęłam klasyk 'smutnych dni'- 'Słodki Listopad' i około połowę 'Szkoły Uczuć', kiedy drzwi otworzyły się i stanął w nich nie kto inny jak Maschi.
-Kiedyś Cię ok..
-Nawet nie zaczynaj- przerwałam mu, wiedząc co chce powiedzieć.-Coś ważnego? Nie za bardzo mam  dzisiaj czas.
-O tak, widzę że jesteś bardzo zajęta- rzucił wzrokiem na telewizor, siadając obok mnie.-Co masz?
-Lody, chcesz trochę?- zerknęłam na kolejną porcję zimnego deseru.
-Nie, dzięki. Mam dietę, ostatnio się trochę zapuściłem- złapał się obiema dłońmi za brzuch, a ja spojrzałam na niego z politowaniem.-Mów- wyłączył dvd i patrzył na mnie wyczekująco.
-Co?
-Nie udawaj, widzę że coś jest nie tak. No, dawaj, dawaj- poklepał mnie po udzie.
-Urodziłam się z niesamowitym talentem do komplikowania wszystkiego co możliwe-zaczęłam.-Wróbelki nie kłamały, Thiago chciał wczoraj przenieść naszą znajomość na kolejny etap- zamilkłam.
-I?-domagał się dalszej części mojej historii, podczas kiedy ja uparcie trwałam w ciszy przez dłuższą chwilę.
-I nic, stchórzyłam- westchnął i mocno mnie przytulił.
-Musisz się odważyć na następny krok, bo inaczej utkniesz w miejscu,a  uwierz mi: nawet złe doświadczenia są lepsze niż ich brak.
-Myślisz?
-Ja nie myślę, ja to wiem. Jeśli chcesz to z nim porozmawiam i dokładnie wybadam sytuację- zaproponował.-Jeszcze niedawno Cię przed nim ostrzegałem, ale robiłem to chyba z czystego egoizmu. Bałem się, że jeżeli się z nim zwiążesz to nie będziesz już miała dla mnie czasu.
-Oj głupolu!- puknęłam Argentyńczyka  w czoło.- Nawet tak nie myśl, zawsze znajdę dla Ciebie chwilę! A co do rozmowy z Thiago..nie, nie. Nie bądźmy dziecinni. Muszę przetrawić to i wtedy zdecydować. Dzięki, Javi- przytuliłam się do przyjaciela raz jeszcze.
-Nie ma za co. Co oglądasz?- zmienił temat.
-'Szkołę uczuć'. Widziałeś?- spytałam.
-Raz. Nawet się trochę wzruszyłem- przyznał niechętnie, nieświadomie mnie rozbawiając.
-Jak tam z Alessandrą? Ładnie razem wyglądacie- puknęłam mężczyznę w żebra.
-Narazie jest dobrze, jestem szczęśliwy.
-Dobrze to słyszeć- rzuciłam szczerze.-Oglądamy?
-Niech stracę- wytknął mi język i rozłożył się wygodnie na kanapie, podjadając od czasu do czasu mój słodki deser.

Następnego dnia szłam na uniwersytet w nieco lepszym nastroju, zajadając się po drodze czekoladowym rogalikiem. W głowie nadal miałam jednak mętlik- w jednej sekundzie byłam zdecydowana na podjęcie próby i związanie się z piłkarzem, w kolejnej wyszukiwałam coraz to nowszych wad takiego rozwiązania. Rozsiadłam się w ostatnim rzędzie i obiecałam sobie skupić się na wykładach. Jak to zwykle bywa, po godzinie zmieniłam nastawienie i tego dnia zajęcia skończyłam bijąc kolejne rekordy w starym, poczciwy Snake'u-  najlepszej grze na komórkę jaka powstała. Do domu wracałam przez park, w którym moją uwagę przykuła starsza para, trzymająca się za dłonie i niemal wszystko wszystko robiąca wspólnie. Nie wiem, co ma w sobie dwoje ludzi z siwymi czuprynami, co sprawia że są tak uroczy, ale niemal rozpłynęłam się obserwując owe małżeństwo. Uświadomiłam sobie także, że chciałabym znaleźć swoją drugą połówkę, z którą spędzałabym ostatnie lata życia w podobny sposób, jak robią to owi staruszkowie. Nie wiem, czy ową bratnią duszą jest Alcántara, jednak zdałam sobie sprawę że nie dowiem się tego, nie próbując. Pospiesznie wracając do domu biłam się z myślami, nie do końca pewna tego co powinnam zrobić.

Ciepły, czwartkowy wieczór wprost zapraszał do spacerowania. Ubrana w zwiewny kardigan i butelkowozielone, materiałowe spodnie, siedząc na parkowej ławce czekałam na godzinę '0'.


PS. No i kolejny odcinek za nami. :) Numer 14, jak Maschi.

O proszę, jakiego ładnego Bojana znalazłam w czeluściach mojego komputerowego archiwum.:)

12 komentarzy:

  1. Dobrze. Dotarłam i tutaj... :) nie wiem dlaczego napisałaś w komentarzu że cieszysz się że mnie nie zanudzasz :D Nie wiem czemu tak wnioskujesz :)
    A więc co sądzę ogólnie... Tak po przeczytaniu całości? No więc bardzo mi się podoba spokój i taka pewność jak opisujesz. Nie pędzisz tylko opisujesz wszystko krok po kroku (nawet w pięciu zdaniach potrafisz opisać jaki olejek wzięła do kąpieli - przetrwałam i to :D ). Imponuje mi to, bo już teraz pisząc następne rozdziały starałam się na to zwracać uwagę :)
    Podoba mi się bohaterka - chociaż nie lubię modelki która ją prezentuje :P Podoba mi się również dlatego, że ma takie charakterystyczne kąśliwe żarciki. Potrafi tak odpowiedzieć piłkarzom, że zwala z nóg. Czasem jednak jest trochę... Za spokojna, taka och i ach (wiem, że nie wiesz o co chodzi). Może powinna czasem zaszaleć.
    Czekam oczywiście jaką podjęła decyzję w sprawie Thiago, ale powiem szczerze, że sama jestem straszną destruktorką, dlatego dziwnie stawiam na to, że kiedyś będzie w końcu z Maschim :D Tak wiem, że niby będzie chciała by być z Te. ale w gruncie rzeczy i tak będzie z eM. No cóż, proszę cię tylko o jedno - nikogo nie uśmiercaj, nikogo nie pozostawiaj Melody samej, ani nie komplikuj za bardzzo, bo mogę się pogubić.

    Buziaki ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Miałam się uczyć,a tu wchodzę do domu i nowy rozdział. Ale pokusa była większa. Teraz z czystym sumieniem mogę wracać do nauki.

    A więc Maschi poznał jednak kogoś. Dobra wiadomość. No i Thiago na poważnie myśli o Mel. I chyba ona o nim powoli co raz bardziej też. Czekam na rozwój i ta rozmowę w parku jak się domyślam. Powinna się zgodzić, nie ma co zwlekać

    OdpowiedzUsuń
  3. No tego się nie spodziewałam :D Znów mnie zaskakujesz, dziewczno! Czemu Mel się boi, to mnie zastanawia, Alcantara to fajny gość w końcu, no! :D
    Podoba mi się ten rozdział, jak każdy z resztą ;p
    No nic czekam na kolejny, no i chyba zacznę dziś pisać 30 u mnie, więc być może w weekend coś wstawię :)

    OdpowiedzUsuń
  4. jak możesz kończyć w takich momentach!? wrrr, uduszę nooooo! nie spodziewałam się, że Mascherano przedstawi dziewczynę a raczej wyskoczy nago i zacznie paradować tak po Barcelonie :P
    Thiago chce coś więcej? mamusiu! ja bym się nawet nad tym nie zastanawiała! brałabym od razu <3 xD
    czekam na nowość :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Odcinek świetny, następnym razem za takie zakończenie cię zamorduję, czyli jak zwykle =]
    Jedno pytanie: Czy Mel ma coś z głową, przecież ona ZASTANAWIA się nad tym, co ma zrobić z Thiago. Pf. Ja brałabym od razu : *
    Coś wydukałam tutaj http://always-and-forever-barcelona.blogspot.com/
    I jeszcze będę miała małą prośbę, ale o tym później.

    OdpowiedzUsuń
  6. Suuuuuuuuuper:) I Mel będzie z Thiago :D ja to wiem pasują do siebie:*:) pozdrawiam
    :)

    P.

    OdpowiedzUsuń
  7. Kolejna bohaterka, której nie rozumiem... Dlaczego boi się zaangażować w związek z Thiago? No proszę, to taki fajny chłopak :) Bo to chyba nie jest kwestia wcześniejszych, niemiłych doświadczeń...

    OdpowiedzUsuń
  8. Jeśli tylko starczy czasu i weny to na pewno dodam cos w srode. A gdzie Ty się wybierasz na miesiąc i kiedy nowość u Ciebie, skoro zostawiasz nas aż na miesiąc?

    OdpowiedzUsuń
  9. Zapraszam do mnie na nowosc na jo-mayte.blogspot.com Czekam na opinię :)

    Dodaję również do czytanych :**

    OdpowiedzUsuń
  10. Jejku nie wiem ale nie zauważyłam tego informatora . Dla mnie te opisy są super . Ją się np. Baaaardzo odprezam. A postać Melodyjne naprawdę mi się podoba. ;)
    Buziaki ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Łoooo na wyspy :) Londyn - moje marzenie xd Myślę, że na wyspach mają sporo punktów dostępu do wifi takich na mieście, w końcu to nie Polska, a już nawet tutaj można co raz częściej takie znaleźć :)

    Coś tam napisałam dzisiaj rano przed zajęciami, więc jak sie uda dopisać to dodam w środę wieczorem. Z tym, że będę musiała nieco poprawić treść merytoryczna, bo niektóre wyrażenia albo powtórzenia daleko odbiegają od standardów.

    OdpowiedzUsuń
  12. Londyn? czy ktoś leci do Londynu? piękne miasto! moja ulubiona dzielnica to Camden Town!
    co do rozdziału - na samym początku sama wstrzymałam oddech:))
    "szkoła uczuć" a walk to remember....
    a Bojan - cuuuudoooo

    OdpowiedzUsuń

1. Bardzo proszę o NIE dodawanie komentarzy typu- 'obserwowanie za obserwowanie' ; 'fajne opowiadanie, zapraszam do mnie'.
2. Bardzo dziękuję za wszystkie miłe komentarze, a także za te z konstruktywną krytyką i wszelkimi sensownymi uwagami odnośnie mojego opowiadania.
3. O nowościach powiadamiam wszystkie osoby, które zostawiły komentarz pod poprzednią notką.
4. Zapraszam ponownie. ;-)